Strona korzysta z plików cookie zgodnie z info.

REMEMBER - jest opcja zmiany ustawien przegladarki :D

The Valley of Oblivion Strona Główna The Valley of Oblivion
The Soundrops official forum

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Soundrops Top 60
Autor Wiadomość
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-02, 12:24   Soundrops Top 60

Soundrops Top 60

Zanim nie wymyślę czegoś lepszego, przez pewien czas kontynuacją serii 40/40 będzie mały atlas dotychczasowych odkryć na polu songwriterskim. To niewątpliwe rozczarowanie osłodzić może jedynie fakt, że do niniejszej olimpiady przedostao się tylko 60 piosenek, a wiemy, że mogłoby ich być ze szejset... Zatem, hm, do dzieł (hehehe)! Utwory będą przedstawiane w kolejności chronologicznej.

1/60 - The Wastes of Loneliness
muzyka: 1992 (paf/ger); słowa: 1992; album: "Half"; nagranie: 2011/2016

Zespół The Round Triangle - w składzie opału Paf, Ad i Ger - miał pierwszą próbę we wtorek 24 marca 1992 (takich dni się nie zapomina). Dokładnie następnego dnia zaczęliśmy "prace" nad tym numerem - w Marii Magdalenie były rekolekcje szkolne, ale Adam miał napisać zaległy sprawdzian u Mixtackiej w sali 111, więc my z Pawłem sprytnie "sekundowaliśmy" mu, przechodząc z gitarami, w sali obok, należącej do naszej klasy IF, w której zostawiłem dużo serca i która w zamian przyniosła mi dużo wieczności. Właśnie tam Paweł pokazał mi jaką ostatnio wymyślił sekwencję akordów. Od razu zaczęliśmy razem wymyślać do tego melodię i pierwsze niezgrabne wersety i popłynęło... właśnie, jak to nadspodziewanie płynęło!

Oficjalnie, w "zeszycie z piosenkami", to był trzeci utwór naszego zespołu, choć ja już miałem w tym pięknym procederze dość mocną zaprawę. Pierwsze dwie piosenki wymyśliłem już w przedszkolu - miały tytuły "Hej 99" oraz "Dziewiątka" (hehe, mathematique!), co mam nadzieję świadczy na moją obronę, bo to były czyste znaleziska, radość i niezbyt ważna zabawa - cieszę się, że to właśnie było na początku, a nie jakaś autokreacja, autoterapia, czy zgoła autobus dalekobieżny. Gdzie tam, dziecko latało sobie po ogrodzie i wpadło mu do głowy coś. Potem był zespół The Bagers (Marcin Adler grał tu na "basie" i "klawiszach", ja na "gitarze" i zapewne "liderze zespołu"), do którego ułożyłem przez całą podstawówkę może pięćdziesiąt piosenek, które jednak nie miały tekstów. No to dobrze, teraz było liceum, nowe rozdanie, trochę umiałem grać na gitarze i śpiewać, niech będzie gruba kreska.

Ten wiosenny numer był pierwszym, przy którym miałem jakieś (przelotne oczywiście - kto by tam siebie wielce analizował w wieku 16 lat...) przeczucie, że coś w nim było większego niż zabawa w Beatlesów. Najpewniej chodzi o to, że udało się z Pawłem nam w niego nieświadomie wepchnąć jakąś prawdę o nas, która być może została na dłużej niż tamta historia o tym, że (oł noł!) wyjechała za granicę i (oł wery sed, noł!) co ja teraz zrobię.

Tekst był oczywiście szesnastoletni ("sunrise over mountains shows her picture in the sky" - brrr!), ale miał przynajmniej jakieś znamiona profesjonalizmu, a stało się to przez prosty myk: z drugiej zwrotki wzięłem jedno sformułowanie, powtórzyłem w ostatnim wersie, dałem do tytułu i zadowolony wróciłem do lustra - aaa, sense of completion! Oczywiście, ponieważ nasze moozy słuchały Doors, pojawił się obowiązkowy odnośnik - "night of stone" (z której to piosenki? kto powie bez googlowania?). Pamiętam jeszcze jak Adam (który z uwagi na doświadczenia w Chórze od zawsze u nas pełnił funkcję wyroczni) zmienił w linijce "I've nowhere to go and nobody to phone" ostatnie słowo na "call". Niby dobry ruch rozszerzający znaczenie, ale w końcu zmieniłem z powrotem na "phone" - niby w tej pierwszej klasie bujało sięw obłokach, ale podobał mi się ten konkret: wyjechała i nie mam do kogo zadzwonić. Oczywiście to wszystko nieprawda - gdybym nawet wtedy miał jej numer, na pewno nie miałbym odwagi.

Nie wiem czy to dziś się broni, na pewno ten numer zrobił dobre wrażenie na naszym słynnawym "koncercie o 17" w trzeciej klasie, gdy było już po wszystkim - zamiast sola gitary graliśmy wtedy z Adamem "polifoniczne" solówki na flecikach i bardzo to było jakieś kojące. Gdy skończyliśmy to śpiewać, przed oklaskami zawisła w powietrzu jakaś błogosławiona cisza, i to jeszcze wypełniona nie jakimś tanim podziwem, tylko pewnym rozrzewnieniem. Super, Paf, ja tak nie umiem, u mnie wszystko jest przerysowane, a tutaj udało się dobrać taki TON, że nic nie gryzło, ani niespecjalnie oryginalna melodia, ani słaby tekst, ani nawet to, że wszyscy wiedzieli o kim to, a jakoś nikomu nie przyszłoby do głowy to wyśmiewać. Wszystko nadspodziewanie płynęło. To był dobry czas.

Problem zrobił się wtedy gdy przyszło to nagrać w formie cyfrowej. Niniejsza wersja jest chyba szóstą, a i tak to nie to samo, co tamte drżące fałszujące głosiki na tle niezbyt nastrojonej gitary. Po pierwsze już nie śpiewamy z Pawłem tak równo jak wtedy gdy widzieliśmy się codziennie przez kilka godzin w szkole i poza nią, a po drugie - już tak nie płynie. Ale co tam, to tylko nieważne Soundrops, wszystko ujdzie, yo! :)

Cieszę się, że mój pierwszy ważny numer był kolaboracją. "Together we stand, divided we fall..." Przez następne lata stało się dla mnie jasne jak trudno jest usiąść z kimś i napisać razem kawałek, a wtedy dostaliśmy to ot tak, z nieba. Wszystko jest Łaską, hę?

The Wastes of Loneliness (mellotron mix)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
Ostatnio zmieniony przez Lodge 2016-08-04, 09:39, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
otoKarbalcy


Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2270
Skąd: ynawia
Wysłany: 2016-08-02, 13:57   

Lodge napisał/a:
Together we stand, divided we fall

A z jakiego to utworu, nieguglując? Bo ja wię!

Pamiętam, jak się kurdę wstydziłem w ogóle Ci to zagrać, a potem ludziom. Dopiero parę lat temu to przeszuo. W sumie nie wiem, czemu się wstydziłem. Nie, że to takie super świetne, ale też wstydu nie ma ;)

Dla mnie to był zawsze jakiś taki numer bardzo the Beatles, ale nie poziomem, czy tam jakimiś nawiązaniami, tylko pewnie przez tą kolaborację. Zresztą, jak się zastanowić, to właśnie ta współpraca jest najfajniejsza w ogóle. Powiedział wielce doświadczon Wawrzon.

na zdrowie :)
_________________
Znitrz olimpijski nas prwAdzi
 
 
Stój, Halina!
Wall-R'Us


Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 704
Skąd: Ashbury-Haight
Wysłany: 2016-08-02, 16:21   

Ej, ale super wątek! Niecierpliwie będę czekał na kontynuację!

otoKarbalcy napisał/a:
A z jakiego to utworu, nieguglując?


Hej, Ty, myślisz, że tylko Ty jesteś taki mądry, he?
_________________
When in doubt, relax, turn off your mind, float downstream.

GREETZ FOR THE CROAK'ERS!

 
 
otoKarbalcy


Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2270
Skąd: ynawia
Wysłany: 2016-08-02, 17:13   

No :) )
_________________
Znitrz olimpijski nas prwAdzi
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2016-08-02, 22:11   

Ciekaw jestem, ile będę znał piosenek.

Tę znam i wyjątkowo wprost lubię. Czasem na początku kariery artysta zrobi coś, co do końca okazuje się być strzałem w dziesiątkę i myślę, że tak tu jest!
 
 
bobas

Dołączył: 10 Lis 2015
Posty: 70
Skąd: inąd
Wysłany: 2016-08-03, 08:13   

otoKarbalcy napisał/a:
Dla mnie to był zawsze jakiś taki numer bardzo the Beatles, ale nie poziomem

Poziomem stanowczo nie - znalazłem na YT jakieś piosenki tego zespołu, o którym tu wspominasz i ta Wasza podoba mi się bardziej. I piszę to całkiem poważnie (no, przynajmniej drugą część zdania) i nie tylko po to, żeby kiedyś powołać się na te słowa, jak mnie ktoś będzie chciał z forum wywalić ;)
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-03, 10:26   

soundrops 2/60 - Calm Narrow Street
muzyka i słowa: sierpień 1992; album: "Half"; nagranie: chyba 2011

Calm Narrow Street leży i sapie w Poznaniu w pewnej dzielnicy willowej i jednego wakacyjnego dnia między pierwszą i drugą klasą dwaj utalentowani stalkerzy Ger i Paf wybrali się tam cali w strachu, że ktoś ich nakryje. Po złożeniu psychodelicznych kwiatów przed zamkiem, nieutrafieni, zadowoleni wrócili do swoich bezpiecznych urojeń, a tego samego wieczora, na fali zachwytu, wpadł mi do głowy otwierający temacik na dwie gitary.

Gdy doszła do tego zwrotka, od razu miałem poczucie, że jest to coś dużego, jakby przebicie się do nieznanych miejsc na mapie. Technicznie polegało to głównie na tym, że po raz pierwszy świadomie użyłem akordu z wtrąceniem (wcześniej takich unikałem, bo były za trudne ;) ) - w zwrotce pod słowem "streeet" biegnie coś co zawsze nazywałem "Cdelta7", hehe. Część środkowa powstawała za to w wielkich bólach, po raz pierwszy przy ekhm komponowaniu użyłem magnetofonu i tak doklejałem, linijka po linijce, bardzo uważając, żeby to było możliwie tak zwiewne jak ta zwrotka. Może się nawet udało, bo Paf mówił, że jego ulubionym momentem było to z tekstem "silent voice singing louder than mine".

Tekst nie jest może najwyższych lotów, wciąż przecież miałem 16 lat, ale prawdziwość hm przekazu sprawiła, że jakoś tam był w miarę zgrabny i jako jedyny z liceum przeszedł niemal nietknięty moment poprawiania twórczości, gdy już zacząłem studiować anglistykę. Musiałem zmienić tylko jedną literę, "s" na "r" we wspomnianym "singing" (tak po prawdzie, trzeba by kiedyś wyczyścić też przedimki, to już chyba w tym "Heaven" z ostatniej linijki). Najprawdopodobniej niezbyt fortunne słowo "prelude" wzięło się stąd, że tak się nazywała jedna składanka Moody Blues.

Patrząc po larach, interesujące jest dla mnie to, że tak naprawdę już wtedy, nie wiedząc o tym, próbowałem nakreślić jakiś obrazek z gatunku "magicznego realizmu", albo - korzystając z osobistej mitologii - przejąć jakiś obrazek z epoki i wprowadzić go do wieczności. Oczywiście dzisiaj bym to napisał zupełnie inaczej, nie byłoby tam żadnych zmyślonych dębów, z trzeciej zwrotki zniknęłoby prowadząca Doeniken metafora "strumienia" , a "lovely girl" miałaby ważniejsze rzeczy do robienia niż cokolwiek głupkowato szczerzyć się do chmur. No i zapewne jakakolwiek piosenka z dzisiaj na ten temat nie miałaby ani krzty tamtego uroku...

Koledzy z zespołu bardzo ucieszyli się na ten numer, który po królewsku zamykał moją pierwszą "solową kasetę" o znamionowym tytule "The Best of Psychedelic Tinges" (uhuhu). Adam wręcz zawyrokował: "to twoje Yesterday", co wbiło mnie w zasłużoną pychę na jakieś pół roku, a potem zaczęło uwierać, bo kolejne czysta numerów najwyraźniej się do tego nie umywao - the only thing you done was yesterday/and since you've gone you're just another day, hę? W każdym razie mieliśmy z tego wielką zabawę gdy odgrywaliśmy ten numer w Radiu Obywatelskim i pisaliśmy kontrmelodię na syntezatorową wiolonczelę. Od zawsze miało być tak, że ten początkowy temacik gitarowy miały później podejmować inne instrumenty, kłóciliśmy się o waltornię (a potem też żywą trąbkę), którą on chciał, a ja nie, ale w końcu - już na antenie, po drugim "endlessly", wypalił takim soundem kościelnych organów, że to "Heaven" naprawdę się na sekundę ukazało... Gdy do naszego zespołu doszła Wiolonczelistka w 1995, piosenka Calm Narrow Street była jedyną, w której wtedy ośmieliłem się jej zaproponować jej udział. Ćwiczyliśmy to po lekcjach w sali 12 i to było niesamowite piękno patrzeć jak z takiego instrumentu i spod takich palców wydobywa się niebiański Dźwięk (wtedy też zdaje się jedyny raz w życiu ja grałem na wiolonczeli - jakiś passus ze Strawberry Fields Forever - nawet mi dobrze poszło, beginner's luck, co nie, Joey?)

Oczywiście w wersji internetowej, nagranej po dwudziestu latach od tamtej wycieczki, zachowało się niewiele TAMTEJ aury, a w dodatku wokalista i mellotron nie do końca stroją. Ale to tylko Soundrops, jakie to ma znaczenie, skoro udało się wygrać bitwę pod Grunwaldem? hehehe

Calm Narrow Street (Mellotron Mix)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
Ostatnio zmieniony przez Lodge 2016-08-04, 09:38, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-08-03, 10:28   

Odpierdol się od szczerzenia do chmur 8-) .
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-03, 10:36   

dear lovely girl

po prostu ljeży sobie w trawie i pljuje na sateljity!
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-08-03, 10:38   

Niech Gero się...! :D
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-04, 09:31   

soundrops 3/60 - North
muzyka (paf/ger): 1992/93; album: "August"; video (Piotrek B.): 2013

Ten numer rozpoczął się pewnego grudniowego poranka, kiedy przyszliśmy z Pawłem do naszej sali 112 o jedną lekcję za wcześnie. Jakoś tak wyszło, że usiedliśmy w przeciwległych rogach sali, on przy biurku nauczycielskim, ja przy drzwiach i w tych półcieniach nagle wyleciały mu te dwudźwięki, które ja z kolei punktowałem malutkimi dogrywkami na strunie E.

Wtedy jeszcze nikt na świecie nie operował pojęciem "minimal", a choć pojęcie "przestrzeni" pewnie gdzieś się nam obiło o uszy, w drugiej klasie liceum raczej się wszystko do cna zagaduje i wypełnia niż zostawia półotwartym. Daję nam więc za to otwarcie Żówik, Gong i Grenobl, bo do dzisiaj pamiętam co dokładnie się między tymi dźwiękami rozściełało - Romantyzm (wtedy jeszcze ten ogólnoświatowy metafizyczny, z motywami północnymi i przechodzeniem przez bramę - no właśnie, dzięki Rafał Szenrokowi po raz pierwszy dotarło do naszych tępych główek, że jest coś takiego jak metafizyka), Ocean Atlantycki, no i przeczucie Wielkich Rzeczy (niekoniecznie na zewnątrz), które były na wyciągnięcie... ducha. No i oczywiście ogromne słońce za oknem wschodzące między posępnymi bezlistnymi drzewami na boisku od kosza.

Ustaliło się naturalnie, że numer pozostanie instrumentalny. Paweł niespodziewanie jak na niego szypko przyniósł dwie kolejne części, które z wrodzoną nam erudycją nazwaliśmy "schodzeniem na h" i "schodzeniem na A" (które potem sprytnie przechodziło w "schodzenie na C"). Teraz wiadomo, że to były do cna wyeksploatowane w muzyce pop kadencje z dostawianiem/odstawianiem kolejnych dźwięków/palcy, ale wtedy - gdy głównie tępo rżnęliśmy podstawowe akordy bez wielkich tajemnic- wydawało się to nam świeże i oryginalne. Może zresztą trochę tak nawet było, bo tego "schodzenie w h" do dziś nie potrafię zagrać tak jak Paf, a jeszcze wydaje mi się, że to co grałem do niego w górze było w miarę pojemne.

Następnie wymieniliśmy się rolami i z kolei ja zaproponowałem dość banalny podkład z opadem o jeden ton (D>C), do którego Paweł miał grać solo. Na szczęście dwa kolejne akordy o tajemniczych (w sensie: do dziś nie wiem jakie to) nazwach dosyć ten fragment obroniły. A potem już był powrót do - jak to nazwała Agata Grenda, która tamtego ranka weszła do sali 112 jako jedna z pierwszych osób - "hinduskich" dwudźwięków, które później dodatkowo wywróciliśmy na drugą stronę i już.

W liceum uważaliśmy ten Utwór za jeden z naszych najlepszych, bardzo tutaj kibicował mu (i nam) Adam, który - nie dziwota - zwykle utyskiwał, że w autorskich numerach mało jest miejsca na jego pianino. Zagraliśmy go na koniec naszego szumnego i diotycznego występu w "Debiutach Radia Obywatelskiego" (luty 1994) i prowadzący audycję Darek Pawłoski skomentował: "dziwnie się was słucha bez waszych harmonii wokalnych - zdążyłem się już przyzwyczaić..." W klasie IIIA (to były czasy - wszyscy słuchali audycji i potem była o tym przez chwilę dyskusja na polskim) zdania były podzielone, ale koleżanka w której czasie antenowym numer powstał wykrzykła: "instrumentalny najlepszy!", więc bardzo zadowolony udałem się do pamiętnika.

Pamiętne wykonania Utworu obejmowały także pierwsze piętro Ratusza, gdzie zrobiliśmy z niego wstęp do "Hymnu Żywiołów", ognisko w Polańczyku (wtedy Szen powiedział, że po tym już nie da się niczego zagrać, co do dziś pamięta jako jeden z największych komplementów naszego tworzenia), ale także rekolekcje szkolne, kiedy to uprosiłem Tomka Karolaka, żeby nam to pozwolił zagrać w czasie gdy ludzie się spowiadali, do dzisiaj mi wstyd. Z kolei gdy jako przebrzmiałe gwiazdy występowaliśmy w podziemiach Marii Magdaleny w roku 1996, wepchnięto nam jako support dwie dziewczynki z gitarami, które odegrały coś bardzo podobnego.

Mimo że nasza dzisiejsza wiedza muzyczna jasno pokazuje, że jednak poza otwarciem i zamknięciem Utwór się bardzo zestarzał i zetlał na wartości, mimo wszystko mam do niego duży sentyment i może dlatego zrobiliśmy go w wersji cyfrowej dopiero w 2012. Kluczowe fragmenty dosyć dobrze się nagrały, jedynie "mój" passus D>C bardzo się nie udał, bo dograłem do niego niestrojącą gitarę, a któryś z nas wypad out of sync. Trudno. Zawsze można odegrać go w pamięci, najlepiej w pierwszej wersji nagranej na Grundiga Adama, z porażającym szumem silniczka, który jednak dużo nie psuł.

Pozostawała kwestia tytułu - dla nas zawsze to był po prostu "Utwór", ale nie można było tego oficjalnie tak zostawić (w sumie dlaczego nie), zwłaszcza że przez pięć lat 94-98 udało nam się uciułać jego sequel (panieński tytuł - a jagże - "Utwór 2"). Ostatecznie stanęło na opozycji "North" i "South", powiedzmy, że to nas zupełnie nie zadowoliło, ale było do przyjęcia.

Bardzo miłym zaskoczeniem był dla nas teledysk, który zrobił Piotr Błażejczak, do dziś wyróżnia się spośród reszty naszych wideł - gdzie gero przechodzi na łące - jakąś wykwintnością. Wielkie dzięki!

Utwór
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-08-04, 11:43   

Ależ świetny pomysł z tym cyklem!

Mam nadzieję, że będziesz kontynuował, bo bardzo jestem ciekaw całej szejdziesiątki :D .
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
otoKarbalcy


Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2270
Skąd: ynawia
Wysłany: 2016-08-04, 16:57   

Ja też ;)
_________________
Znitrz olimpijski nas prwAdzi
 
 
Stój, Halina!
Wall-R'Us


Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 704
Skąd: Ashbury-Haight
Wysłany: 2016-08-04, 22:47   

Lodge napisał/a:
Oczywiście, ponieważ nasze moozy słuchały Doors, pojawił się obowiązkowy odnośnik - "night of stone" (z której to piosenki? kto powie bez googlowania?)


Kuc'e, przeoczyłem zagadkę! Strange Days oczywiście.
_________________
When in doubt, relax, turn off your mind, float downstream.

GREETZ FOR THE CROAK'ERS!

 
 
Stój, Halina!
Wall-R'Us


Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 704
Skąd: Ashbury-Haight
Wysłany: 2016-08-04, 22:53   

Lodge napisał/a:
Oczywiście, ponieważ nasze moozy słuchały Doors, pojawił się obowiązkowy odnośnik - "night of stone" (z której to piosenki? kto powie bez googlowania?)


Kuc'e, przeoczyłem zagadkę! Strange Days oczywiście.

Crazy napisał/a:
Czasem na początku kariery artysta zrobi coś, co do końca okazuje się być strzałem w dziesiątkę i myślę, że tak tu jest!


to trochę jak z "Walką Ładu z Chałosem", hehe ;)
_________________
When in doubt, relax, turn off your mind, float downstream.

GREETZ FOR THE CROAK'ERS!

 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group