Strona korzysta z plików cookie zgodnie z info.

REMEMBER - jest opcja zmiany ustawien przegladarki :D

The Valley of Oblivion Strona Główna The Valley of Oblivion
The Soundrops official forum

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
The Best Odd The Soundrops
Autor Wiadomość
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2020-11-07, 19:42   

Bardzo wiele bardzo ładnych momentów! (może należałoby napisać: kropel?)
 
 
Charczący Wuj 
szpieg argentyński


Dołączył: 27 Mar 2011
Posty: 461
Skąd: Comodoro Rivadavia
Wysłany: 2020-11-07, 22:17   

Ciekawie się to rozwija. Zastanawiam się czy czekać na opisy wszystkiego i wtedy odsłuchiwać, czy teraz po trochu. No, zobaczę...
_________________
kochaj artyste
nawet gdybyś go polemizowaa
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2020-11-11, 13:06   

Jakby co, to czekam na dalej! Widziałem już na youtubie komplet, więc chyba posłucham cięgiem (deeezera ciągle nie opanowałem, a spotify używam tylko na komputerze Asi, ale ona rzadko wychodzi z pokoju ;) ). Ale opisy! Z opisami to się najlepiej słucha. Choć po prawdzie, bez opisów też się świetnie słucha.
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2020-11-14, 13:33   

The Best odd The Soundrops 11/22 - The Answer

Wczoraj puszczałem Pawłowi pierwszą nagraną wersję piosenki The Answer, którą przygotowaliśmy latem 1998 na kasetę fikcyjnego zespołu La Cołowroteks pt. "The Roseate Stream". Tę właśnie wersję uważam za ciągle niedoścignioną, choć cyfrowo staraliśmy się az łi kud. Nagraliśmy trzy wersje, a najlepsza ciągle przed nami. Zależało nam jednak na tym, żeby ta piosenka znalazła się na Best Odd Soundrops, bo wydaje się bardzo ważna ze względu na aspekty biograficzne i przekaz, jedno zresztą się z drugim niebywale once-trzy.

Były dwie wersje tekstu, pierwsza z roku 1992, ale Paweł nie mógł do niego nic ułożyć, a potem jego sytuacja się zmieniła i musiałem napisać nowy. Piszę o tym tylko dlatego, że na jednym z późnych koncertów The Round Triangle graliśmy ten numer i pomyliła mu się jedna wersja tekstu z drugą, hehe, ta pierwotna zaczynała się od słów: "you can send me arid letters to depress me..." i zastanawia mnie skąd w wieku lat 16 znałem słowo "arid"... Drugi tekst jest jednak o wiele bardziej dorzeczny.

Trochę The Answer kojarzy mi się z innym utworem "środkowych Triangelsów" pt. The Moment of My Wake. W obydwu przypadkach chciałem napisać teksty odpowiednio jako Paweł i Adam, próbując wczuć się w ich sposób myślenia i opisać ich sprawy. Myślę się, że całkiem się udało i może powinienem częściej eksplorować nie swoje punkty widzenia. The Answer opowiada o Pawle i J., których historia zaczęła się w roku 1994 i trwa do dziś, dużo się tu napisało o aspektach wolitywnych i "decyzyjnych", co Paweł zawsze podkreślał. Ja zawsze celowałem w dmuchawce, latawce i (na szczęście też) wiatr... Teraz niby gołym okiem widać który wyszedł na tym lepiej, ale nie chodzi tu przecież o żadne zawody i kurczowe trzymanie się "swoich pozycji". Im dłużej zresztą ta historia trwa, tym łatwiej mi zobaczyć w niej aspekty nadprzyrodzone (tak, dużo wiatru!), które zresztą towarzyszyły im od samego początku a ja przeoczyłem (pierwszy rok rozpisany na dwa miasta a przetrwaly). W każdym razie tekst z 1996 jest zupełnie nie mój, nad wyraz dojrzały i nadal aktualny, z czego bardzo bardzo się cieszę.

Muszę przyznać, że w pierwszej chwili trochę zlekceważyłem muzykę, rozpieszczony Utworem i Utworem 2, wydawało mi się, że to takie jakieś za bardzo "amerykańskie", no tak, bez dmuchawców i latawców... Ale Adam od razu gorąco docenił i ja po chwili też dołączyłem do zachwytów. Jest w tej piosence zarówno coś dobitnego i nieodwracalnego jak i otwartego na dalsze inspiracje. Bardzo życiowy numer.

Paweł - muzyka, głos, gitary akustyczne
Ger - tekst, chórki, gitary elektryczne, bas (chyba), niestety też "Hammond"

Miłego odsłuchu!
G.
cały album na Spotify:
https://open.spotify.com/album/7mDAeYa5h0a2VVsfmesTLZ"

The Odd Answer:
https://www.youtube.com/watch?v=m5a_jBzkJwo
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2020-11-14, 17:41   

The Best odd the Soundrops 12/22 - Stare Bojanowo (Nowe Bojastaro)

Połowa albumów Soundrops to "concept albumy". Większość z nich obraca się wokół kolejnych historii osobistych, ale trzy - "Friends", "Good Reinerz" i "Eternity" - mierzą się z mniej indywidualitycznymi kwestiami i to one są oczywiście "obiektywnie" nie tylko najbardziej dojrzałe ale też zapewne po prostu najlepsze i pod względem wspomnianych konceptów i w ogóle. Ale "najlepsze" nie znaczy "najbardziej mi drogie" (tak jest, tak sobie to tłumacz, sobku ;) )

Album "Friends" skonstruował się gdy miałem 33 lata, naturalnie więc gdzieś tam biadoliłem, że uu wchodzę w wiek dojrzały, ale tak naprawdę to bardzo pozytywna "płyta". Tylko jeden numer, Acedia, traktuje o tym, że wykonawca nie umie poradzić sobie z rzeczywistością, kilka innych o to marginalnie zawadza, ale reszta to raczej opisy swego rodzaju pełni. Bo to był dla mnie wspaniały czas rozbuchanych relacji, które przekładały się na wiele wiele podróży, po całej Polsce a nawet do Szkocji. Te wszystkie wrażenia ułożyły się naturalnie w pewnego rodzaju niebolesne rozważania na temat tego ile z tych rzeczy jest "naprawdę prawdziwe", kto przyjaciel a kto tylko towarzysz drogi i ile z tego przetrwa na zawsze. Te sprawy rozpatrywane są na kilku osiach: internet - real, serialowi "Friends" i normalni przyjaciele, góry - niziny, przeszłość - teraz, Bedkidy - Sudety, pole - dwór - dom, a nawet English-Polisz, bo aż w czterech utworach mamy tu mniej lub bardziej subtelne miksy językowe, których najbardziej dobitnym przykładem jest linijka "I can hear Kacper shout". Na szczęście później zrobiłem to tylko jeszcze jeden raz, w numerze July ("Duszniki & Rivendell"), bo już zahaczao o manieryzm.

Utwór Stare Bojanowo jest przedostatnim na płycie "Friends", przepadam za nim nie tylko dlatego, że po kilku numerach bardziej zawiłych wraca do motoryki z początku albumu, czyli z Acedii i A Tenth. Tekst niezbyt dokładnie traktuje o tym co widać z okna pociągu na znanej na pamięć trasie Wrocław-Poznań i potem o tym do czego się wraca w Poznaniu, do takich spraw, które wydawało się, że przetrwają i nie zmienią się nawet po mojej śmierci. Wybrałem na tytuł stację "Stare Bojanowo", bo znajduje się prawie dokładnie pośrodku tej trasy, dopiero wtedy dostrzegłem, że sama nazwa jest pewnego rodzaju żartem słownym, więc szybko odwróciłem ją w podtytule.

Użytkownik Crazy wielokrotnie zwracał uwagę, że świetnie mi poszło miksowanie słów polskich i angielskich. Dziękuję, ale dwie rzeczy bym dziś poprawił - po pierwsze "Mosina" jest zaśpiewana źle, ze schwą na końcu a nie z polskim /a/, po drugie przed Greater Poland National Park chyba nie powinno być "the".

Muzyka w zwrotce trochę przypominała mi utwór Boris the Spider The Who, więc ochoczo zacytowałem jego refren w chórkach, ale mam nadzieję, że jednak to bardziej inspiracja, nie plagiat, tym bardziej że części środkowe to już cały ja i np. karkołomne przejście z C do Gis... Ale jakoś to urokliwie p ł y n i e wszystko, tak jakby wbrew tekstowi odważnie przypominającemu, że - mimo wszystko - przez cały czas zbliżamy się do życia wiecznego (tu dość frywolnie nazwanego "niekończącą się dogrywką", niby jak po dobrym meczu piłkarskim), tak jakby mimo wszystko lato, no może nie stanęło w miejscu, ale utknęło na drodze z Wrocławia do Poznania, i z powrotem, i znowu... Z najlepszymi "friendsami" w przedziale.

A, zwrot "gone and on" myślałem, że użyli The Move, ale okazało się, że tam było "gone and done", więc bez skrupułów przekleiłem do swojego - you know, gone and on and on... To chyba nawet mądry suchar.

Bywa, że jest to mój ulubiony numer Soundrops, choć na płycie Odd brzmi najgorzej ze wszystkich (razem z Bingiem) bo najpierw przerobiłem mp3 na wav, a potem dograłem dodatkowy wokal, bas i gitarę.

A, zaśpiew w wyciszeniu wziąłem z piosenki zespołu Klan o poziomkach, zwrot "my, zielone fauny" zawsze utożsamiałem ze sobą i Witkiem, jednym z ważnych bohaterów albumu "Friends" i nadspodziewanie częstym współprzejeżdżającym przez Stare Bojanowo, a może i Nowe Bojastaro.

W tym roku, w związku z moją paranoją covidową byłem na wakacjach tylko przez jeden dzień. Pojechałem do Wrocławia spotkać się z przyjaciółmi z Warszawy. No i co? W tamtą stronę na wysokości Starego Bojanowa trafiłem przypadkiem(?) na Dziewczynę z płyty "Love Love", a nawet "Love Love 2", a w drodze powrotnej pociąg utknął w Starym Bojanowie na parę godzin (a właściwie na stałe, bo po owych paru godzinach miłościwie przyjechał autobus zastępczy) z powodu zerwanej trakcji.

Gero: śpiew, gitary, bas i sample melotronu (2009) oraz dodatkowy śpiew, gitara i bas (2016)

Miłego odsłuchu!
G.
cały album na Spotify:
https://open.spotify.com/album/7mDAeYa5h0a2VVsfmesTLZ"

Tym razem wyjątkowo proponuję link z YT nie do albumu Odd tylko do "teledysku" z 2016, który rozgrywa się na Ślęży i oczywiście na trasie Wrocław-Poznań:

https://www.youtube.com/watch?v=UfpsirW-wYM
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2020-11-21, 13:14   

The Best Odd Soundrops 13/22 - The Wastes of Loneliness

The Wastes of Loneliness to trzeci utwór oficjalnie zapisany w Triangelsowym songbooku. I Can't Leave Her i The Message From Future - to dwa. A ten - to trzeci. Potem nastompił czwarty, ale na razie zajmujemy się trzecim, dla przypomnienia: The Wastes of Loneliness. (To taki mój hołd dla notki w oryginalnym wydaniu płyty Beatles For Sale, hihi).

Pamiętam dobrze to popołudnie gdy wracaliśmy w styczniu czy w lutym 1992 ze szkoły w trójkę i zgadało się - na wysokości Teatru Polskiego/Okrąglaka - że Adam trochę gra na pianinie i mieszka w tej chwili sam i można by w jego domu robić próby. Założenie zespołu (wtedy jeszcze bez nazwy, która ukradkiem ukształtowała się późną wiosną jakoś bez mojej wiedzy) było dla mnie bardzo konkretnym osiągnięciem życiowym: do tamtej pory byłem tylko niezbyt zaradnym chłopcem, który zostawał wiecznie z tyłu, a tu nagle okazało się, że dobrałem się z dwoma najbardziej atrakcyjnymi gostkami w klasie i po raz pierwszy w życiu znalazłem się w "grupie rozdającej karty". Co znamienne, zarówno w przypadku The Round Triangle, jak i później w przypadku The Soundrops, największy poklask zbieraliśmy gdy umieliśmy najmniej, prawem nowości i z zaskoczenia. To jednak było bardzo potrzebne, te - jak to nazywał Adam - "wianuszki dziewczyn" otaczające chłopców ledwo potrafiących zmienić akord z D na fis na czas. Jeśli chodzi o mnie, to późniejsze lata zakwestionowały niemal wszystkie przekonania o zasługach własnych, dotyczyło to także poletka muzycznego, więc dobrze było mieć fory na wejście. Potem, gdy NAPRAWDĘ przyszło co do czego, okazało się, że najważniejsze były niepowtarzalne zlepienia barw głosów w harmoniach oraz dorzeczny songwriting.

Od pierwszego zetknięcia się z piosenką Pawła, w środę 25 marca 1992 w sali 112 LO MM (pamiętam tak dokładnie, bo dzień przedtem odbyła się pierwsza "sesja" Triangelsów), miałem wrażenie, że - w odróżnieniu od I Can't Leave Her, która była jedynie wprawką na trzy minus - tutaj mamy do czynienia z "prawdziwą" piosenką, prawdziwą zarówno w sensie jakiejś tam oryginalności jak i - co ważniejsze - w kwestiach życiowo-artystycznych. Utwór był naszą reakcją na rzecz wręcz straszliwą: ulubione koleżanki z klasy miały jechać na całą drugą klasę do innego kraju za morzem. To sprawiło, że te dość konserwatywne sekwencje akordów i prosta melodia napełniły się jakąś prawdą, oczywiście na miarę 16 lat w przypadku Pawła i 15 lat w przypadku moim (Paweł jest ode mnie starszy o miesiąc i trochę). Jasne, z dzisiejszej perspektywy tamte problemy wydają się śmieszne i tamte czasy sielankowe, ale utwór The Wastes of Loneliness (wtedy jeszcze z szarmanckim podtytułem "Since She's Gone") był konkretnym początkiem drogi, która zaprowadziła nas może nie na szczyty list przebojów, jak o tym naiwnie marzyłem, ale np. do spotkań z ludźmi, których byśmy się nigdy nie spodziewali spotkać. Choć tutaj nutka dziegdziu: z całą pewnością lepiej i łatwiej było być artystą w latach 90-tych niż teraz, teraz namnożyło się tych postaci i nie robią już wrażenia na nikim poza ewentualnie sobą samymi. Może jednak tak jest prawdziwiej, "cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi"?

Tekst nie był taki udany jak muzyka, ale przynajmniej był konkretny i praktyczny. Jak sądzę, najlepszym tropem było to, że nieważną i nieco siermiężną metaforę o "pustkowiach samotności" (siermiężną, bo i jedno i drugie słowo było przesadzone) powtórzyłem w ostatniej linijce. Zrobiła się nagle klamra i wrażenie kompletności, a Zespół Jeszcze bez Nazwy zyskał coś ponad beczące i niezdarne odgrywania idoli: własny repertuar. Dzięki, Paf.

Paweł - głos, gitara
Gerard - głos, gitara, organy

Miłego odsłuchu!
G.
cały album na Spotify:
https://open.spotify.com/album/7mDAeYa5h0a2VVsfmesTLZ"

The Odds of Loneliness:
https://www.youtube.com/watch?v=cUYghmgg7g0
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2020-11-21, 22:25   

Im dłużej znam Soundropsy/Traingelsy, tym bardziej mi się wydaje, że ta piosenka nie tylko jest, jak powiadasz, prawdziwa, ale że w ogóle jest fundamentalna dla Waszej twórczości. Historycznie, emocjonalnie, muzycznie.

I obiektywnie świetna!
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2020-11-27, 00:56   

The Best Odd Soundrops 14/22 - Lioness

Z kolei (ale jakiej? chyba transsyberyjskiej khatru) album "Poppy" jest naszym jak na razie ostatnim dziełem. Bardzo zresztą słodko-gorzkim - historia, którą opowiada (przynajmniej ta z mojej strony, bo album opowiada też o historii Pawła, zawsze świetlanej) przyniosła chyba najwięcej błędów i kopniaków w tyłek... ale równocześnie dużo takiego dobra, którego wcześniej nie zaznałem. I choć zostało po tym niby tylko kilka płyt zespołu Coldplay, album "Poppy" przypomina mi o tym by być za nią wdzięczny. To był dobry czas dla zespołu Soundrops.

Procentowy udział Pawła na tym albumie jest największy w naszej yyy dyskografii i w tych niełatwych czasach pożaru w kuchni i nie tylko nasze spotkania były dla mnie niemałym pocieszeniem i odkopywaniem zapomnianych radości. Nasze pisanie piosenek też było pocieszne, na "płycie" Love Love znalazł się numer Elevender, który powstał na bazie pomysłu, żeby napisać coś podobnego do Tender Blur. Numer jednak poszedł w zupełnie inną stronę, co było w sumie olśniewające i odswieżające nasze twórcze rowy i rynsztoki. Odtąd bardzo często zaczynaliśmy nasze "sesje" od czegoś takiego: dzisiaj piszemy numer The Who... albo wczesnych Beatlesów... albo Nirvany.

Tym razem zaczęło się od numeru One I Love zespołu Coldplay, zupełnie zresztą dla nich niecharakterystycznego i marginalnego. Ja się zachwycałem drajwem spod ręki tego niezbyt przecież wielkiego perkusisty, który tym razem wraz z chrupkimi gitarami wykrzesał ogień z piosenki, w której ani nie ma specjalnej melodii ani nic. Paweł dyplomatycznie zgodził się, że numer fajny, ale koniec końców nam wyszło z tego coś zupełnie innego niż One I Love - utwór niby żarliwy, ale jakiś pokrętny, zdecydowanie bardziej "psychodeliczny" niż "brit-popowy", a to za sprawą tego niby-revolverowego (a może to niby-Rain?) refrenu z niby oczywistymi chórkami, ale u nas rzeczy oczywiste są podwójnie dziwaczne. No i super, wyszło coś co nie przypomina zbytnio żadnego innego numeru Soundrops jednocześnie przypominając wszystkie, hehe. The Soundrops - mistrzowie nie wiem czego.

Jeszcze wytłumaczę czym różni się wersja niniejsza od tej z albumu "Poppy". Nagrywamy naszą muzykę od zawsze, a na komputerze w kuchni od roku 2007, gdy państwo Budzyńscy obdarzyli nas swoim kompem, a Piotrek B. polecił program Audacity. Oczywiście wszystko od zera, intuicyjnie, czasem szkaradnie, wbrew wszelkim regułom, ale przez te 13 lat powoli dochodziłem jako powiedzmy "producent" do takiej wprawy, że najlepsze produkcje nie ustępowały jakościowo najgorzej zrealizowanym numerom z lat 60-tych typu Herman's Hermits i Kinks. Mój cover Podróży na wschód zespołu Armia nagrany przez mikrofon za 8 zł znalazł się nawet na płycie Armii, oczywiście, jak to zaznaczył gitarzysta Rafał, "po obróbce przez sprzęt Borsa za milion złotych". Była to duża nagroda, choć od razu muszę zaznaczyć, że nie wiem jak to się dzieje, że takie przeciętne numery typu Ross Is Fine czy Tilda Next brzmią świetnie, a nagrany w tym samym miesiącu co ten drugi z nich utwór Around the Lonely Hearts Bend - tragicznie. Taka to robota z amatorami. Na szczęście dzięki Pawłowi mamy teraz do dyspozycji interfejs i jakość nagrań Soundrops dramatycznie rośnie z każdą minutą ciszy.

Ważnym odkryciem było dla mnie to - jakoś na wysokości roku 2012 - że jeśli hehe zbałnsuję utwór do pliku wav i potem otworzę go z powrotem w Audacity to mogę nie tylko robić jego "mastering" dodając np. niskich tonów, ale równocześnie dograć "na wierzch" dodatkowe głosy czy instrumenty. Nieświadomie powtórzyłem tym samym metodę pracy środkowych Beatlesów, którzy w ten sposób radzili sobie z kwestią małej ilości wolnych ścieżek, zgrywając (folding down) materiał z czterech ścieżek do dwóch czy jednej i zyskując przez to wolne pole na dogrywki. Paul McCartney stwierdził kiedyś, że w ten sposób poprawiali jakość utworów, czym rozjuszył audiofili, no bo jak niby taka produkcja "z odzysku" czy tam "drugiej generacji" miałaby być lepsza niż to co było wcześniej. A ja go dobrze rozumiem, bo takie manipulacje dają oczywiście gorsze brzmienie per se, za to lepszą kontrolę nad barwami oraz - co najważniejsze - wrażenie piętrowości i przestrzenności, której oczywiście nie uświadczysz, gdy piędziesiąt ścieżek stoi obok siebie jak te kołki...

Dlatego gdy tylko skończyliśmy numer Lioness, wiedziałem, że chcę mieć wersję alternatywną z melotronem. Wziąłem zatem wav z "pierwszej generacji", czyli generalnie podkład: gitary, bas, chórki i pierwszy wokal i na to na wierzch dołożyłem nowy wokal, chórki i melotron. Wiązało się to z dość ujmującym szczegółem: w wersji z "Poppy" Paweł dograł w "drugiej generacji" solową linijkę głównego wokalu "your heart is eternal", której nie było teraz u mnie, więc musiałem sam to zaśpiewać udając trochę, że to on. Zawsze wolałem wersję z melotronem, oczywiście nie dlatego, że było tam mniej Pawła, ale dlatego, że miałem to wrażenie sonicznej głębi, która oczywiście kojarzy się z Moody Blues itd. Paweł zgodził się dyskretnie, że "melotron nie przeszkadza". A to dyplomata. Wersja z melotronem poszła w epoce na EP-kę, a wersja oryginalna oczywiście na album "Poppy". Bardzo się ucieszyłem, że mogłem tu przyprowadzić tę alternatywną. Dobrze reprezentuje i macierzysty album, i tamtą historię, i nasz duet songwriterski.

Ger - śpiew, bas, chórki, gitara akustyczna, sample melotronu i więcej chórków :)
Paf - gitara elektryczna, chórki, śpiew

Miłego odsłuchu!
G.
cały album na Spotify:
https://open.spotify.com/album/7mDAeYa5h0a2VVsfmesTLZ"

Odd (Mello) Lioness:
https://www.youtube.com/watch?v=X5gswaxUHMQ
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2020-11-28, 00:22   

The Best Odd Soundrops 15/22 - Life In Abundance

Piosenka Life In Abundance ma chyba z siedem różnych wersji na YT, ta z samym wokalem Morelki jest najlepsza, ale wyszła przypadkiem. Dobrze się jednak stało, bo to od niej wziął się pomysł na ten bardzo "programowy" utwór. Gdy rozpadała się jakaś akurat jej historia, została zapytana dlaczego tak się stało, skoro wszystko całkiem nieźle się układało. Ona odpowiedziała wtedy, że w tym właśnie szkopuł - nie ma być, że się nieźle układa, tylko ma być, chyba powiedziała po angielsku, big love, big joy. Do tego dośpiewałem sobie jeden z moich ulubionych passusów Biblijnych o "życiu w obfitości" i osobistą niechęć do określenia: "jakoś leci" (to nie to samo co "reasonably happy", ale powiedzmy, że z tej samej bajki), no i już wiedziałem o czym będzie ten numer.

Ostatecznie napisał się jednak dopiero trzy czy cztery lata po tamtej wymianie myśli. Pamiętam jak składałem słowa i akordy tuż przed przyjściem Pawła na umówioną "sesję" do płyty "August" . Szło mi tak sobie, ale zupełnie się tym nie przejmowałem, bo wiedziałem, że numer będzie miał tak wyrazisty powiedzmy przekaz, że właśnie to go poniesie i sam w sobie nie musi być jakiś yyy wielgachny, tym bardziej, że mieliśmy go śpiewać na trzy głosy, jak numer Abrupt Unluck Bing, który już zdążył wrosnąć w wewnętrzną mitologię zespołu Soundrops. Przyznaję, że ta niezbyt charakterystyczna dla mnie nonszalancja trochę zgubiła ten numer. Nasza harmonia z Pawłem, którą wgraliśmy pod falsetową linię melodyczną (do zastąpienia przez późniejszą partię Siory) jakoś się nie kleiła, stąd tyle nowych wersji później... chyba została po prostu źle zaaranżowana i tyle.

Na szczęście numer uratowała sama pomysłodawczyni. Była akurat świeżo po wyprowadzce z Poddasza z powodu swojego ślubu i po prostu przybyła na chwilę by wgrać się do trzech numerów na płytę "August" i jeszcze podratować numer pt. Promno, z którego za jej namową wywaliłem prawie wszystkie gitary w pierwszej zwrotce, przez co utwór bardzo zyskał. To była bardzo przyjemna sesja, zaskakująca wręcz, bo ostatnie nasze miesiące mieszkania razem stały pod znakiem ostrych kłótni lub cichych dni, a już wspólne nagrywanie czy nawet śpiewanie ot tak prawie zawsze kończyło się trzaskaniem drzwiami. A tutaj wszystko się wręcz niebiańsko udało - sama Siora zaproponowała chyba że do Life In Abundance wgra dwie partie wokalne, a ja sobie wybiorę tę lepszą i ona zostanie w końcowej wersji. Gdy pracowałem potem nad miksem, zauważyłem, że wyizolowany podwójny wokal Morelki do wyizolowanego podkładu gitary akustycznej brzmi świetnie! Zabrakło mi jednak otwartości umysłu i na album "August" dałem wersję pełną, a ta tutaj powędrowała na EP-kę pt. "Rado". Ale już w roku 2012 Paweł stwierdził, że wersja z samą Morelką podoba mu się najbardziej. Na szczęście po latach i ja dostrzegłem, że jest najlepsza. W tej wersji zanikły wszelkie kanty kompozycji i szorstkości niedoaranżowanej harmonii, a gładko i ujmujaco zaśpiewana melodia zepchnęła na bok nieprzystające do siebie akordy i w końcu zaczęły one pomagać tej piosence a nie jej przeszkadzać.

Ciekawostka: gdy już Siora poszła i wziąłem się za te jej ścieżki dwie, zauważyłem, że w jednym miejscu piosenki na obydwóch ścieżkach coś się bardzo nie udało i chcąc nie chcąc (zaręczam, że bardziej "nie chcąc") musiałem dwa słowa dośpiewać sam (dlatego też ta wersja oryginalnie miała podtytuł "Mrll Vocals Prawie Only"). Ciekawe czy ktoś zauważył/zauważy które to miejsce :)

Grałem ten numer na jednym z nielicznych solowych występów dwa lata temu w Nastawni. Dołączyłem go do setlisty bez większego przekonania, bo przecież cały czas miałem w głowie, że miał to być numer na trzy głosy a nie na jeden. Zaśpiewałem go zresztą normalnym niskim głosem a nie falsetem. I ze zdumieniem odczułem, że był mocno wysłuchany, być może najbardziej ze wszystkich zagranych tego wieczoru. To bardzo dobrze, bo to jeden z ważniejszych utworów The Soundrops, pewnie dlatego, że nie jest tak bardzo "mój" jak inne.

Morelka - głos
Gero - gitara (no i też jak się okazuje głos w jednym miejscu ;) )


Miłego odsłuchu!
G.
cały album na Spotify:
https://open.spotify.com/album/7mDAeYa5h0a2VVsfmesTLZ"

Odd Abundance:
https://www.youtube.com/watch?v=74tSkVcEDRM
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2020-11-28, 13:02   

The Best Odd Soundrops 16/22 - Permanence

Bardzo sobie cenię i samą piosenkę i wszystko co do niej doprowadziło... Oczywiście był to czas kolejnych elektrowstrząsów, trochę na własne życzenie, trochę nie. Ale po latach mogę powiedzieć, że dokonało się niemal pełne prześwietlenie i została z tego prawie sama radość. No i oprócz tego kilka fajnych numerów. To zresztą prowadzi do kolejnych pytań o sens cierpień, nawet tych najgłupszej natury rodem z telenoweli. Nigdy nie zgodzę się na żadne cierpiętnictwo, ale na pewno mogę powiedzieć, że cieszę się, że to wszystko się wydarzyło i głupio mi, że z wielu pool bitewnych chyłkiem się wycofałem. Nie wiem jeszcze jak to wszystko poukładać.

Sam utwór Permanence wziął się z potrzeby - raz na jakiś czas - poeksperymentowania, o co na statecznej wysokości numeru numer szejset, czy coś w tym rodzaju, nie jest łatwo. Pomogła mi dość idiotyczna miniaturka zespołu Yes (z płyty "Fragile") autorstwa Billa Brufforda, w której chyba chodzi glównie o to, żeby nie zgubić się w pogmatwanym rytmie i poprzestawianych akcentach. Oczywiście daleko mi do takiej lekkości w żonglowaniu metrumami, więc zrobiłem eksperymencik z nieparzystym rytmem na swoją miarę, nic specjalnego, a i tak ledwo ledwo udało mi się w tym wszystkim nie pogubić. Ale wyszła z tego krwista kompozycja i teraz tylko szło o to, żeby nie zaprzepascić tego przez tekst i wykonanie.

Z wykonaniem mogłoby pewnie być lepiej, partia basu przewyższa inne instrumenty, ale z tekstu jestem zadowolony. Tutaj inspiracją był dość płochy numer Markety Irglovej pt. Phoenix, w którym nieoczekiwanie pojawia się sążniste słowo "impermanence". Ponieważ w tamtym czasie na tapecie (ale tylko mentalnej, w tej na komputerze od lat Duszniki Zdrój ;) ) był tatuaż z łacińską sentencją o przemijalności spraw, koncept na utwór Permanence nasunął się sam. Tekst wydaje się logiczny i klarowny, choć flagowy, o co nie było łatwo w tych wszystkich zawirowaniach. Bardzo cieszę się z wręcz figlarnej (choć humor to raczej biesiadny niż wykwintny) zabawy słowami: w pierwszej dygresji stoi "forever and eva", w drugiej siedzi: " forover and ova" Niech chociaż i to, jak lubiał mawiać Adam Lorenti z klubu Gianluca Valley.

Jeśli zaś chłodzi o podtytuł "Acoustic", to tylko to, że wersja pochodzi sprzed nałożenie gitary elektrycznej i jakichś dodatkowych chórków.

Ger - bas, śpiew, gitary

Miłego odsłuchu!
G.
cały album na Spotify:
https://open.spotify.com/album/7mDAeYa5h0a2VVsfmesTLZ"

Oddmanence:
https://www.youtube.com/watch?v=6VHYDICZwLM
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2020-11-28, 18:44   

Trochę zaspałem z odsłuchami ostatnio, ale bardzo się cieszę z opisów, a z Permanence szczególnie, wszak nawet w teledysku występuję ;-)
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2020-12-25, 22:34   

Lodge napisał/a:
zrób na końcu listę z tych wszystkich dwudziestu dwu :)


Zbliżam się do celu!

Ale utkłeś w opisach, a mnie np. interesuje kilka szczegółów jeszcze (np. na temat potencjalnego numeru 22 na mojej liście 8-) )
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group