Strona korzysta z plików cookie zgodnie z info.

REMEMBER - jest opcja zmiany ustawien przegladarki :D

The Valley of Oblivion Strona Główna The Valley of Oblivion
The Soundrops official forum

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Gero 40/40
Autor Wiadomość
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2016-04-30, 19:40   

Najzabawniejsze jest to, co zwykle: że kiedy w liceum przegrywałem od kolegi Legend, to przegrałem sobie prawie całą, no bo to świetna płyta, ale wywaliłem Scarlet Inside, bo najsłabsze :mrgreen:

I oczywiście potem dzięki Sndrps przekonałem się do tego numeru, choć przecież nie jest lepszy od Now Is Here czy Strangeland, bez przesady!

A najlepsi są jak stoją w jednym rzędzie na Clannad 2, powiadam Ci!
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-04-30, 19:52   

Crazy napisał/a:
A najlepsi są jak stoją w jednym rzędzie na Clannad 2, powiadam Ci!


naprawdę mi miło, że pamiętasz moją metaforę! :)

(przypomniałem sobie jak widziałem w Portree CD "Clannad 2" za nawet niewysoką cenę, ale jednak wybrałem dwupak coli za jeszcze niewysokszą cenę)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-02, 10:25   

gero 18/40 - The Byrds

Ten zespół zawsze błąkał się na obrzeżach moich zainteresowań, znałem tylko kilka utworów na czele z olśniewającym Eight Miles High, i tak naprawdę uderzyli dopiero w roku 2004, kiedy to Paweł kupił box z trzema pierwszymi płytami, a ja - z trzema następnymi. Cios był zmasowany głównie dlatego, że - zwłaszcza na debiucie - mamy do czynienia z tak nieprzepuszczalną mazią soniczną, że czasem aż trudno oddychać. The Byrds jest jedynym na świecie zespołem, który potrafił sprawić, że męczą mnie wielogłosy.

Z drugiej jednak strony, zwłaszcza w zimnawe dni, takie syropy bardzo dobrze się sprawdzały, tym bardziej że już na drugiej płycie otworzyli lufcik i zaczęło się między te instrumenty i głosy wdawać powietrze. Na płycie "Younger Than Yesterday" równowaga jest już pełna, uwielbiam ten album (choć od drugiej piosenki - otwierający płytę paszkwil o wiele lepiej wypada w ujęciu The Move).

Dużo wtedy graliśmy z Pawłem Byrds i gdy naturalną koleją rzeczy - po tym jak Lafdżoj za namową Toma wypuścił do netu nasze przeróbki armijne, które dość się spodobały - przyszło nam nagrywać nasze akustyczno-niestrojące wersje piosenek innych ulubionych kapel, repertuar byrdsowski zajął niewspółmiernie dużo miejsca. Ale dobrze się stao, bo dzięki temu zaczęło być więcej Pawła w Soundrops, który to zespół przez jakiś czas uchodził za duet i Natalia nawet napisała coś raz o "polskich White Stripes" , a ja (ups) nawet wtedy nie wiedziałem kto zacz. Pierwsza nasza kaseta tego typu nazywała się "Songs From the Pastures" i już tak - dzięki Bogu - zostało.

Najbardziej wrosła w nas piosenka w sumie dla Byrds mało reprezentatywna, o ile nie nawet regresywna (w necie aż huczy o tym jakie te smyczki nietrafione). Dla mnie jednak ten tekst był wielkim odkryciem i jednym z najlepszych "rozważań" an temat słów "Wszystko Przetrzyma/Nigdy Nie Ustaje". Okazało się, że w ogóle jest to numer "trad.", z tekstem zdaje się z XVII w., a co się dziwisz... Nagraliśmy to na kolportowanej systemem: "daj-weź" kasecie "Songs from the Plains (Facing the Hills)", ale zrobimy jeszcze wersję cyfrową też, obiecuję. Na razie "oryginał", uwaga na smyczki, podobno uszy od nich krwawio mary.

John Riley
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-02, 19:55   

P.S. do 19/40

John Riley by The Soundrops
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Stój, Halina!
Wall-R'Us


Dołączył: 08 Cze 2011
Posty: 704
Skąd: Ashbury-Haight
Wysłany: 2016-05-02, 23:38   

Lodge napisał/a:
Na razie "oryginał", uwaga na smyczki, podobno uszy od nich krwawio mary.


Jest na szczęście dostępna wersja bez ołwerdab'd smyków (w tym właśnie mistrzowskie wykonanie Sndrps)
_________________
When in doubt, relax, turn off your mind, float downstream.

GREETZ FOR THE CROAK'ERS!

 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-03, 08:20   

gero 20/40 - pidżejka

Mimo że niewyobrażalnie ją szanuję, tag naprawdę PJ Harvey jest dla mnie ważna z powodu tylko jednego numeru, czasem tak bywa, ale za to jakiego. Pojawił się na Poddaszu jako dodatek do kasety "The Bends" radiohead, z uwagi na daleki udział Thoma Yorke'a, a przyjrzałem mu się uważniej gdy ukazało się, że główna wykonawczyni jest ważna także dla... No właśnie, wszystko w tym numerze jest tak nieznośnie dalekie, że jakoś pozwoliło skracać niesławny dystans "from England to America", zresztą już pierwsza linijka "sometimes I can see for miles" mówi wszystko, nie tylko o tym że pani wokalistka lubi zespół The Who, to słowo "sometimes" odziera sprawę ze wszelkich szemranych mistycyzmów i przekonuje, że gdy TO zniknie, zniknie też siódmy zmysł.

Jak przystało na doświadczonego lunatyka, wziąłem tekst za swój i do dzisiaj zdarza mi się wysłać esemesem "a smile from San Diego", czyli jak przeczytałem dziś na wikipedii: od Dydaka z Alkali, którego ciało się nie rozłożyło, czyli zgadza się, w pewnym sensie "he's still a boy"... (!) Do dzisiaj także nie mieści mi się w dłoni jak Polly stawia te akcenty w refrenach i jeszcze to absolutnie nie zaburza tego trochę chorowitego, a jednak niesłychanie klarownego flowu. Such a beautiful numer.

No i dla człowieka, który od 30 lat wciąż usiłuje napisać dwie te same piosenki (A Pillow of Winds Floydów i And Your Bird Can SIng Beatlesów) jest to niewyobrażalne, jak można się z albumu na album tak przepoczwarzać, a nawet przepojedenaściać, bo tyle już tych płyt nakreśliła. Najlepsza dla mnie "White Chalk": znowu to samo - tak tam mało jest grane, że między dźwiękami mieszczą się całe wszechświaty...

Beautiful Feeling
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-04, 11:42   

gero 21/40 - Crosby + (Stills) + Nash + (Young)

Przez wiele lat dobrze znałem tylko jeden ich numer, za to chyba ciągle dla mnie najlepszy, Suite: Judy Blue Eyes, który sobie nagrałem na video z filmu o Woodstocku (nie uznaję zresztą wersji studyjnej, która toczy się wolnawo i bez nerwu, a już moment: "this does not mean I don't love you, I do, that's forever..." jest na płycie cokolwiek wymamrotany, ew...) Gdy jeździliśmy do Schwarzwaldu i graliśmy w tysiąca (bo wiadomo, że w Polsce się nie gra), Ojo był w rozpisce "Crosbym", ja "Stillsem", a Siora "Nashem", a czasami dołączała się ciocia Zosia jako "Young" (zdjęcia będą opublikowane w osobnej książce "Żaosne wspomnienia Gera z młodości vol Szejset")

Po larach kupiłem sobie debiut i nawet album "Deja Vu". To już były takie czasy dwudziestego pierszego wieq, ze nic już nie wchodziło bezkrytycznie do głowy, no i stotnie - niektóre rzeczy ostro skipowałem (zwłaszcza gdy folgowali sobie zapędom do elektryfkacji), ale nie da się ukryć, że wokalnie na pewno wnieśli w lata 70-te - a nawet wszystkie inne - bardzo rozpoznawalną jakość i ich rozstawy harmoniczne (baryton Stillsa + dwóch do trzech tenorów właściwie) były do upadłego (słuchacza) kopiowane przez różne zespoły od Eagles do Death Metal, so to say, nie mówiąc już o doomowo-sludge'owym projekcie Miszczak - Niedziestrzałka (tak tu sprawdzam, czy i ten tekst czytacie tak dokłądnie jak inne, hłe hłe).

CSN&Y są pod względem studiowania wewnątrz-zespołowej chemii obiektem cudownym - raz podobno Stills i Young zerwali sesję, bo pokłócili się o pojedynczą nutę. Miłym spoiwem wydaje się Nash, choć i on wygląda na mistrza passive-aggressive i w sumie powinienem mieć mu za złe, że po jego odejściu zespół Hollies już nigdy nie był taki jak przedtem. Z kolei bardzo ciekawe są jego duety z Crosby'm, wydali chyba cztery takie albumy na marginesie, które przyniosły nie lada klejnociki takie jak przecudny For the Last Whale albo Carry Me, gdzie każdy refren jest zaśpiewany i sharmonizowany na zupełnie różne sposoby. Na pewno można się od nich uczyć overdubbingu.

Na wspomnianej w wejściu o Byrds kasecie "Songs from the Plains (Facing the Hills) obok Johna Rileya znalazło się też moje podejście do Judy Blue Eyes, na pewno nakładanie tych głosów to był szczyt jakiejś góry... Jednak ważny to zespół jednak...

Carry Me
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
bobas

Dołączył: 10 Lis 2015
Posty: 70
Skąd: inąd
Wysłany: 2016-05-05, 08:00   

Lodge napisał/a:
nie mówiąc już o doomowo-sludge'owym projekcie Miszczak - Niedziestrzałka (tak tu sprawdzam, czy i ten tekst czytacie tak dokłądnie jak inne, hłe hłe)

Ja czytam wszystko, choć dopiero tu po raz pierwszy kojarzę, o czym piszesz.

Lodge napisał/a:
W linkowanym utworze (dobrze że jest z winyla, znika cała ta serowatość, no wiecie: "cheesiness" ;) ) wokalne wysokości zaczynają się od drugiego refrenu (2'20), gdzie słychać już mocny czterogłos, ale prawdziwy kunszt panowie pokazują trochę dalej, w nieco banalnej melodycznie przyśpiewce "I'm steppin' out, I'm steppin o-o-ut..", opartej co prawda na dość niezwykłej progresji D-fis-G-g. Co ciekawe, dopiero za drugim razem (błogosławione czasy nieznające procedury kopiuj-wklej), dokładnie w momencie 3'13, któryś z wokalistów zawiesza głos na bardzo dobitnej nonie

Najbardziej podobają się takie fragmenty, jak powyższy. Nawet postanowiłem sprawdzić, co to ta dobitna niunia, bo pomyślałem sobie, że może też nie raz i nie dwa zdarzyło mi się nieświadomie właśnie na niej zawiesić głos, ale nic z tego nie pojąłem i nie wiem nadal.
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-05, 09:07   

dzięki, Bobby (że tak się wyrażę ;)

gwoli wyjaśnienia

- Miszczak i Niedzielstrzałka to moi koledzy z pracy, którzy chełpili się, że wszystkie te wpisy czytają i nawet klikają w linki, więc w - jak sądziłem - najmniej ich interesującym zespole dałem taki odnośnik, oczywiście nie doczytaly hehe

- dobitna "niunia" hehe to dziewiąty dźwięk gamy dodany do bazowego akordu - zwykle takie rzeczy robi się w warstwie instrumentalnej, z kolei w melodiach i zwłaszcza harmoniach (przynajmniej w tych zespołach, których ja słucham) buduje się akordy w sposób tradycyjnie mollowo-durowy, czyli na zasadzie: podstawa - subdominanta - dominanta, a zatem: podstawowy dźwięk akordu (dajmy na to "C") + tercja czyli "E" + kwinta czyli "G", dodanie nony do harmonii wokalnych to już jakaś tam finezja, choć Mozart by to na pewno wyśmiał jako trick przedszkolaka
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
otoKarbalcy


Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2270
Skąd: ynawia
Wysłany: 2016-05-05, 09:59   

bobas napisał/a:
Najbardziej podobają się takie fragmenty, jak powyższy. Nawet postanowiłem sprawdzić, co to ta dobitna niunia, bo pomyślałem sobie, że może też nie raz i nie dwa zdarzyło mi się nieświadomie właśnie na niej zawiesić głos, ale nic z tego nie pojąłem i nie wiem nadal.


Ja miałem tak samo, przeczytałem tę insrukcję z wpisu i puściłem se tę 3.13, nawet kilka razy i nie wiem. Niby coś słyszę, ale... ;)
_________________
Znitrz olimpijski nas prwAdzi
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-05, 13:54   

jak znajdę czas to zrobię o tym pogadankę na youtubie :)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-05, 14:19   

gero 22/40 - Maire/Moya Brennan

Rok 2006 był dla mnie rokiem wielkiej pełni, mimo że przeplatanej różnymi sercowymi spiętrzeniami. Nagraliśmy cztery nowe kasety Soundrops (trzy pastoralne i jedną autorską "A Bottle of Oil") a także pojechaliśmy z Siorą do SP Records nagrać nasz "prawdziwy debiut płytowy" - Future Perfect In the Past (jeszcze raz podziękowania dla wszystkich fundingowców!). Oprócz tego Tom zaprosił mnie bym grał w jego składzie solowym cztery zastępstwa za Pawła Klimczaka (koncert po meczu Taniec - Trupia; Anin, Białołęka i plener w Krotoszynie). oprócz tego aż trzy razy byłem u WItka w Legendary Krasnem, a także zdobywaliśmy Lackową a innym razem Izby pod Mochnaczką Niżną. Najbardziej jednak z tego roku pamiętam wyprawę do Szkocji i Anglii, na której - między dużo innymi - omal nie spadliśmy z Crazy Pinnacles, poniewczasie przyszliśmy pod domek Syda Barretta i do upadłego bawiliśmy się w "dziękuję za ukłon" (w Anglii u kolegi Północnego pierwszy raz weszłem też na jutuba (i to na Maku!), what a komputerowistyczny progress).

Ze Szkocją i Anglią miałem jeden duży problem - spośród wszystkich tych piosenek, które kiedyś sprawiały że drżałem na myśl o mitycznych angielskich polach, żadna nie chciała mi przyjść do głowy i potem wsiąknąć w krajobrazy. A na wyskie Skye moglem się nie lada napatrzeć na - może nie klasycznie podane - ale na pewno rajskie krayobrazy.

I wtedy przypomniałem sobie o Moyi Brennan. Usłyszałem o jej solowych poczynaniach w kontekście EJ SIOSTRA EŃJI ŚPIEWA DLA PAPIEŻA, ale została ze mną na dłużej ponad ten otwarcie chrześcijański ogień z (skądinąd świetnych) płyt "Whisper to the Wild Water" i "Perfect Time". Największych odlotów dostarczył mi jednak album "Misty-Eyed Adventures" wydany w magicznym roku 1994, razem z Triodante. Na długo po powrocie z Wysp, nie mogłem się doczekać kiedy tylko wrócę po porannych zajęciach, włączę sobie tę płytę i odpłynę bez trudności na drogę z Portree do Staffin, gdzie opieszale próbowałem złapać stopa po słonecznej mszy, na którą zaprowadziły mnie dziewczynki z mamą w tradycyjnych strojach ludowych, takie skye-owe mini Moye Brennan. Byłem wtedy najdalej od domu w całym życiu, a wszystko się niesłychanie ułożyło w niespodziewaną równowagę (o tym zresztą w naszym dość jeśli tak można powiedzieć znanym numerze pt. Flodigarry). Oczywiście okazało się później, że album nagrany został w Szkocji, jednak na czymś on się zna, ten nasz koleżka!

A potem była jeszcze Tara z płyty "New Horizons" i dywagacje z Boskey'm o tym czy nie lepiej byłoby ten numer zaaranżować w bardziej tradycyjny sposób. Do dzisiaj nie wiem, ważne że mogę dzięki niemu wejść na jakąś górę koło Lądka Zdrój.

An Fharraige
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-06, 11:17   

gero 23/40 - Paul McCartney

Po wyczynach w Szkocji udało nam się jeszcze na parę dni zamieszkać w uroczym domku Rose Cottage pod Londynem. I tam doszła w pełni do głosu piosenka z najnowszej wtedy płyty Paula McCartneya: Miles of miles of English garden/stretching past the willow tree/lines of hollyhocks and roses... Zdecydowanie prowincja angielska uratowała nadwyrężony grubym rozczarowaniem obraz kraju o którym kiedyś tak marzyłem.

Z McCartneyem sytuacja jest jeszcze prostsza. Okazało się, że BARDZO potrzebuje kogoś, kto wybiłby mu z tej zadowolonej buźki osiadłe na laurach zadowolenie. Denny Laine w Wings był za grzeczny, George Martin coś tam nawet porobił na płycie "Tug of War", ale i tak połowa materiału była trochę wątła. Dopiero Nigel Godrich wziął go za chachoł i doprowadził do tego, że powstał album spójny, przejmujący i utrzymany od początku do końca na wysokim poziomie. Dla mnie "Chaos & Creation" to zdecydowanie najlepsza płyta solowa Paula i bardzo dla mnie inspirujące jest to, że nagrał ją mając 63 lata. Może najlepsze piosenki ciągle jeszcze przede mną.

Friends to Go
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-05-10, 09:08   

gero 24/40 - John Lennon

Rok 2007 był niby mniej wystrzałowy niż poprzedni, ale tez wydarzyło się w nim dużo dużo dobrego. Soundrops nagrao w kuchni "płytę" Half i tak już zostao na zawsze w lo-f. Aż pięć razy pojawiłem się tego roku na Ziemi Kłodzkiej: raz z Crazy'm, raz z Witkiem, raz Bartkiem Z., raz z Oratorium Salezjańskim z Wronieckiej i raz sam, gdy jechałem na koncert Armii do Kłodzka, ale na nim w końcu nie zostałem, bo musiałbym nocować pod mostem (dzisiaj żałuję, że nie zostałem), napisałem za to w Górach Bardzkich numer Bardo Hills, do którego powstał potem najstarszy "teledysk" Soundrops, także rozgrywający się nad Bardem. No i chyba najwazniejsze - miałem zaszczyt wystąpić w składzie Budzy Solo na Festiwalu Song of Songs.

Nie było to już to samo co w namacalnie świetlistych początkach Festiwalu jeszcze pod koniec lat 90-tych, gdzie Wiatr wiał swobodnie od rzeki ("to jest piosenka o siostrze wodzie!" - grzmiał Budzy przed Braćmi bum w 1998), nieograniczony telewizją, ale wciąż to dla mnie największy osiąg w moim nielicznym dorobku koncertowym i jestem bardzo wdzięczny, że mogłem ten Toruń przeżyć od dwóch stron sceny.

Tamtego dnia przez cały czas zmagałem się z sobą samym - z powodów technicznych przespaliśmy w Witkiem może dwie godziny (po powrocie na Poddasze w nocy po poprzednim dniu SOS) i przez cały czas uciekałem z backstage'u nad rzekę i sprawdzałem czy i jak rozszerza mi się skala, bo rano nawet jednej oktawy nie miałem. Myślałem, ze padnę na tej scenie, ale gdy Tom poprosił mnie,żebym na koniec zaśpiewał Working Class Hero, niby spokojnie się zgodziłem. To była mocna piosenka jak na Song of Songs i może dobrze, że nie wszyscy wsłuchali się w angielski tekst, ale dobrze że te słowa padły, jako eks (a czasami nawet nie eks) skrupulat dobrze wiedziałem co to znaczy być "doped with religion"... Dzięki Bogu zaśpiewałem wszystko gładko, niektorzy nawet mówili, że poszło mi lepiej niż Grin Deju - ani Tom, ani ja nie wiedzieliśmy, że na listach szaleje właśnie niestety ich wersja.

John Lennon nie był chrześcijaninem, choć w sumie kto go wie (mówił bardzo różne rzeczy o Jezusie, ale podobno pod koniec życia bardzo się interesował Jego przesłaniem) ... Na pewno jest dla mnie wielkim wzorem tego jak należy bezkompromisowo poszukiwać Prawdy o sobie samym. Może czasami zahaczało to o ekshibicjonizm, ale kto o to dba po 40 latach? Mam nadzieję, że spotkamy się po drugiej stronie i zaśpiewamy Working Class Hero na trzy głosy z Johnem i Tomem na niebieskim Song of Songs. Kto się podłaącza do akompaniamentu?

A na razie mój ulubiony numerJohna solo

How?
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
otoKarbalcy


Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2270
Skąd: ynawia
Wysłany: 2016-05-10, 10:20   

Lodge napisał/a:
Na pewno jest dla mnie wielkim wzorem tego jak należy bezkompromisowo poszukiwać Prawdy o sobie samym


Po latach ten rys Lennona wydaje mi się najtrafniejszy. I powoduje, że jest mi on o wiele bliższy, niż kiedykolwiek. Nawet jakąś taką tkliwość rodzi. Bo też przecież w tym szukaniu zaliczył cholernie dużo wtop, błędów, zranień - swoich i cudzych. Oby można się było spotkać w Niebie...
_________________
Znitrz olimpijski nas prwAdzi
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group