Strona korzysta z plików cookie zgodnie z info.

REMEMBER - jest opcja zmiany ustawien przegladarki :D

The Valley of Oblivion Strona Główna The Valley of Oblivion
The Soundrops official forum

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Soundrops Top 60
Autor Wiadomość
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-12, 09:39   

soundrops 10/60 - Let Me Be
słowa/muzyka: wiosna 1995; album "Outward"

Między studniówką i maturą pozmieniało się u mnie tak dużo, że prawie nie zauważyłem (i nie zaumarłem), że kończy się liceum. Na początku nie wiadomo było jak to wszystko się przełoży na The Round Triangle, zresztą na wysokości może 80 numerów przeszedłem właśnie pierwszą "posuchę twórczą". Niniejszy numer pojawił się jako trzeci w nowym rozdaniu i od razu wywindowałem go na górną półkę prywatnej mitologii.

Nie do końca było to uzasadnione, bo tak naprawdę niewiele tutaj nowego w samej poetyce - znowu dziwaczne rozłożone akordy, tym razem na pewno pod wpływem Thick As a Brick - bardziej w podejściu: od tamtego czasu słyszę w muzyce i widzę w tekstach większe panowanie nad hm sytuacją muzyczną - już nigdy nie będzie tak, że "coś pochwyci mą rękę i napisze piosenkę", a zamiast wypluwów uczuć przydarzać się już raczej będą tylko neatly uformowane... kompletności. Za kilka lat próbowałem trochę poluzować chwyt, ale za bardzo się nie dało.

Zresztą najważniejsza rzecz jaka wiązała się z tą piosenką nie dotyczyła samej stylistyki, tylko tego, że gdy rozszerzyło się (nieco) serce - odpowiednia forma do upchnięcia tego in sama się znalazła. I tak już miało być zawsze: im bliżej miłości, tym lepsze piosenki.

(Przypomina mi się tutaj co napisał na forum Użytkownik Aviator, kiedy zapytano go jak pracuje nad swoim kunsztem songwriterskim i gitarowym: [cytat bardzo niedokładny] "pić dobre wino i spędzać dużo czasu na powietrzu". Dokładnie tak - z pustego nawet i Steve Vai nie naleje.)

Od Let Me Be bardzo zaczęło zmieniać się w tekstach. Z pewnych swego pozycji świetnego gostka nie wiadomo czemu okrutnie potraktowanego przez los musiałem przystać na bardziej pokorny wgląd w siebie i przestać szafować bez opamiętania słowem "love". Oczywiście, jak to ja, poszedłem od razu w drugie ekstremum i zacząłem się zbytnio korzyć przed boginią (w pierwszej wersji tekstu było "let me be your footstool", brrr...) Z tego względu szczerze mówiąc nie poważam do końca tego numeru (choć nie na tyle by go wywalić z szeździesiątki).

W sumie jeszcze bardziej lubię sequel pt. Let Me Be Part Two, który zresztą cudem się zachował: to była pierwsza wersja muzyczna tego tekstu, ale z jakiegoś powodu ją odrzuciłem, a potem słuchałem na roboczej kasecie czegoś innego i nagle wyleciało to i aż mną zarzuciło od tych dalekości. Trzeba będzie jeszcze poprawić ten numer, bo gitary lekko nie strojo i miks do dupy, ale i tak go daję w koment-aż-ach!

Let Me Be

Let Me Be Part Two
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-13, 08:38   

soundrops 11/60 - Breath of Eternity
muzyka/słowa: sierpień 1995; album: "Outward"; video: 2016

Kilkanaście dobrych dni wakacji między liceum a studiami spędziliśmy rodzinnie w Tribergu w Schwarzwaldzie, gdzie byliśmy zaproszeni na ślub przyjaciół rodziców. Mimo niby-sudeckich wzgórz i setek winyli z lat 60-tych w pokoju, tak naprawdę prawdziwa radość przyszła dopiero na początku drogi powrotnej, kiedy to wjeżdżaliśmy jeszcze przed wschodem słońca z pomniejszych dróg Schwarzwald-Baar-Kreiz na autostradę nr 81 biegnącą z Singen na północ. Joyce by to pewnie nazwał epifanią, Les Paul - epifonią, w każdym razie na cały dzień przestałem się martwić czy będzie list czy nie i co dalej z (nowymi) nami. Lśnienia w głowie starczyło na stępny dzień nawet, bo w ogrodzie w Swa bez żadnego problemu wytrząsnąłem z gitary elektrycznej cały numer. Mimo dziwnych nawet jak na mnie pozycji na gryfie, nie musiałem go nawet nagrywać, taki był silny.

Teraz trudno uwierzyć, ale w tamtym czasie nie bardzo obchodziły mnie góry, lasy i łąki i ten numer był dopiero moim drugim czy trzecim utworem "zielonym". (Trywializując, podział ma się tak: są piosenki sndrps "czerwone" o millości, "zielone" o lląkach, "niebieskie" o Królestwie i ewentualnie "czarne", choć pisania tych ostatnich unikam, z uwagi na odpowiedzialność twórczą...) Uprzedzając fakty, zaraz znowu padło, i tym razem - głównie pod wpływem deMello - zacząłem świadomie szukać pocieszenia w samotnych wypadach w coraz to bardziej odległe (nawet nie w sensie geograficznym) krainy. Zaraz miało się zatem posypać coraz więcej utworów "zielonych", które zawsze wydawały mi się mniej przemijalne, wiadomo - drzewo stoi dużej niż serce, niestety... Chociaż teraz odkryłem, że najlepsze utwory to jak to zwykle bywa crossovery między różnymi kolorami. I na szczęście w Breath of Eternity też jest kapka czerwonego - autor wyjaśnia, że ten cały zachwyt dlatego, że "love is in his mind"... No i dobrze, choć może uwaga z tą "love"...

No to teraz mogliśmy się niejako pogodzić z Adamem, no i pod koniec sierpnia przyszedłem do niego w odwiedziny z moim nowym wydawnictwem kasetowym pod pachą i słuchaliśmy. Najpierw najbardziej podobała mu się piosenka dzisiaj znana jako She (wtedy wydziwiała tytułem A Couple of Tea, zdałem na anglistykę i popisywałem się tragicznymi "puns" ), ale naprawdę ożywił się jak usłyszał zwrotkę Breath of Eternity, wtedy nagraną tak jak się to napisało, czyli goła gitara elektryczna i głos (może trzeba było tak zostawić?) Ale wtedy przyszedł ten oparty o prostacką triadę bluesową refren i Adam tylko jęknoł: "szkooda..."

Ma rację chłopak, nie to co my... (Niee to coo myy...)

Breath of Eternity
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-14, 09:05   

soundrops 12/60 - The Eye
muzyka: 1995; słowa 1995/96; album: Night; video: 2016

Po dwudziestu latach mój szanowny bandmate Adam Lorenc sam z siebie przywołuje dwa moje numery: Calm Narrow Street oraz właśnie ten.

Po kolejnym niepowodzeniu bardzo się starałem, żeby nie było tak jak poprzednio i generalnie w piosenkach nie było za bardzo widać, że - jak to obwieściłem Pawłowi - "it failed to chart". Udały się za to silne utwory takie jak I Mean Love, Burn the Dark i ten, które mocno szły do przodu i starały się rozświetlać things, nie zważając na osobiste pociemnienia.

Niniejszy numer z początku nazywał się Eye of the Forest i opowiadał o kimś, kto biegł przez las i natrafił na oczko wodne, pokłosie naszego "rajdu" wiosennego z Adamem do Wlkp Prk Nrd. Potem zmieniłem na to, że ktoś biegł przez las i natrafił na Lwa w domyśle Judy. Nie wiem czy to do końca fortunnie zabrzmiało, w każdym razie w obu wersjach kluczowe było nazwanie Wroga: "all you will lose/ is your overwhelming fear". Bardzo dobrze.

Adam na pewno nie wnikał w new-anse tekstowe i jeśli dziś tak dobrze pamięta The Eye, to przez samą muzykę, którą kiedyś porównał do pierwotnych tańców plemiennych. Rzeczywiście, wtedy grałem ten zupełnie nietriangelsowy rytm (choć przy bardzo triangelsowych "dziwnych" akordach) bardziej transowo, aż się przestraszyłem, że może kogoś hipnotyzować, hehe.

Bardzo charakterystyczną zagrywkę po refrenie - jak po latach odkryłem - trochę ukradłem z krótkiego łącznika w Czwartym Topografitrznym Oceanie zespołu Yes. Może mnie Anderdaughter za to nie pozwie.

The Eye

The Eye (Mellotron Mix)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
otoKarbalcy


Dołączył: 19 Sty 2011
Posty: 2270
Skąd: ynawia
Wysłany: 2016-08-14, 17:05   

Anderdaughter he he. Czytam wszystko to i bardzo mi to dobrze robi. Thanks, mate!
_________________
Znitrz olimpijski nas prwAdzi
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-15, 08:22   

soundrops 13/60 - Laid Up with Jealousy
muzyka/słowa: wiosna 1996; album: "1500-100-900"; video: 2015/16

Tak świetlane założenia przerwała dość nieprzyjemna sytuacja, kiedy to dowiedziałem się od kolegi przez telefon, że my sweet żaby znalazła sobie innego gostka choć o tym samym nazwisku. Po krótkim omdlenju wykrzesałem z siebie trzy dość udane utwory, z których każdy powinien w sumie wejść do Top60 - nie wybieram Precious Though Kitsch (chociaż ten miał mocną konkluzję "oh no/I don't need to be loved/to be happy/I just need to love", takie tam akademickie rozważania które rozbić o Immanuel Kant) ano After She Left Him For Another, tylko najbardziej rozedrgany numer ten - bo ma najlepsze video.

W roku 1996 z jednej strony pisałem najbardziej jednoznacznie rockowe numery w życiu, z drugiej - ostatnim rzutem naturalnej ciekawości świata, starałem się zahaczać o inne stylistyki. Ten numer wiadomo, że pobrzmiewa jazzowo, a jeszcze lepiej brzmiał mi w głowie - wyobrażałem sobie duszną, przepaloną salę i małą scenę, na której tę piosenkę zapodaje trio: piano/kontrabas/uważna perkusja... Wiadomo, że na taki rozstaw nie było warunków, ale numer przesunął się na bardziej krzyczane pozycje chyba dzięki Adamowi, który wprowadzał do niego dość gwałtowne uderzenia sticka z syntezatora.

Graliśmy to na pierwszym koncercie Soundrops, z polskim tekstem (komedia! "zazdr/ o nie!/ ścina mnie...") i Paweł zaskoczył mnie industrializowanymi partiami w części improwizowanej.

Najbardziej pamiętne wykonania to dla mnie oczywiście prace nad tym numerem w Siemiatyczach z Kajem, wspaniałym perkusistą jazzowym, który jak mało kto pojmował o co mi tak naprawdę chodzi w muzyce i do tego numeru wprowadził z jednej strony łamaną, a z drugiej - zdecydowanie idącą do przodu partię (ach jazzmani, jakie oni mają ciepłe brzmienia werbla!), która była dokładnie tym, o co mi chodziło. (Niedługo to zagramy, nie obijaj się tam ze św. Piotrem i Hendriksem!)

Z tego powodu nie chciałem w ogóle tego wkłądać do netu (numer powinien być na albumie Outward) i kiedy to w końcu zrobiłem, chciałem jak najbardziej rozmyć i zamulić tę pierwotny jazzowniczy feeling i popchnąłem numer w klimaty jakieś neopsychodeliczne, bo tylko taki widziałem sens tego numeru bez Kaja.

Mimo że wtedy targały mną dość niecne emocje, obytrzy wspomniane piosenki z tej wiosny mają bardzo schludne teksty. W tej na przykład, główny omawiany problem nie sprowadza się do pytania: "jak ona mogła?", tylko "jak to pogodzić z "miłość nie zadrości/nie szuka swego" (itd.) Dobre pytanie.

Dziękuję Witek Ziemowit'owi za teledysk z acidowymi wstawkami. Super fun!

mikrofony działajo? ten działa
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-16, 10:33   

soundrops 14/60 - (When) Evening (Falls)
muzyka: 1994; tekst: 1993/1996; album; "Good Afternoon"

Rok 1996, czyli koniec pierwszego i początek drugiego roku studiów pamięta mi się jako gremialne poprawianie tekstów piosenek z liceum. Istotnie miałem już wtedy wystarczające - jak na crossover pop (bo wtedy jeszcze nie znałem pojęcia "pastoral", "crossover pop" zresztą też nie, hehehe) - obycie gramatyczne i leksykalne, żeby nadać swoim piosenkom POZÓR profesjonalizmu. Niektóre teksty zatem były retuszowane, inne w całości lądowały w koszu.

Z tym numerem sytuacja jest najtrudniejsza do oceny, bo z jednej strony rzeczywiście pierwotny tekst (o przeczuciu klęski, która potem rzeczywiście nastąpiła - pisałem go tuż przed kraksą, na początku lipca 93) był niezgrabny i do tego jeszcze dołujący. Z drugiej jednak strony - nowa wersja, choć niby świetlana i mądra (w duchu: jak coś gruchnie, to spokojnie, miłość to decyzja a nie (tylko) uczucie, itp.) nie bardzo przystaje do tych dźwięków, które z kolei były robione pod stary tekst (jedyny to był zresztą raz, kiedy tekst Triangelsów był eee tumaczeniem wiersza napisanego po polsku).

Mimo zatem mieszanych uczuć co do jej prawdziwości, bardzo cenię tę niegdyś pio-sen-kę, teraz pio-pouczan-kę: jest przecież i linearna, i odległa i do tego po raz pierwszy zawiera mój później dokuczliwie manieryczny melizmat na całych tonach (tutaj na słowie "light" - o, to czeba posuchać!)

(When) Evening (Falls)

P.S. ależ chyba się nie spodziewalyśmy, że pierwsza wersja tekstu przepadla? hear! here! https://thesoundrops.bandcamp.com/track/when-evening-falls
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-20, 10:56   

soundrops 15/60 - The Way Will Find You Love
muzyka: 1996; tekst: 1997; album: "Night"

Bardzo ważny numer i dla Trianglesów, i dla Soundropsów. Napisany został w sumie jako muzyczny prezent dla Adama - w pewnym momencie odmówiliśmy z Pawłem śpiewania piosenek Beatlesów i ten numer powstał jako rekompensata: był od początku do końca pisany z myślą o trójgłosowej harmonii (zazwyczaj nie piszę numerów pod gotowe aranżacje). Z jednej strony, gdzie mu tam do This Boy i Yes It Is (które miał zastąpić), z drugiej - nawet Beatlesi nie zapuścili się harmonicznie w takie rejony jak tutaj na słowie "life", które rozwiązuje refren. Nie będę ukrywał, że byłem zawsze bardzo dumny z tej piosenki, oczywiście także dlatego, że Ad i Paf ją bardzo chwalili-lili-laj, a już w czasie studiów poprzeczka była zawieszona bardzo wysoko, żeby nie powiedzieć: wysucho.

Tekst jest trochę - jak by powiedziała moja pani Promotor - "cryptic" i trochę - jak by to może powiedział Artur Widmo - "cheap", ale jednak do dziś się pod nim podpisuję. Wychodząc od przewrócenia na drugą stronę beznadziejnego pocieszenia jak coś nie wyjdzie - nie mart się, love will find a way, brr..., to był jeden z pierwszych tekstów Triangelsów, w którym wątki "religijne" (ciekawe, że już "religijne" a jeszcze nie: "duchowe" - wewnętrzne światy dopiero się przede mną otwierały) nie krwawiły w ucho, a nawet nasz młodociany piosenkaż posunoł się do Suchara Religijnego, hehe ("Son-how you'll conquer the slope"). A, piszę to z pewną taką wstydliwością, ale w pierwszej wersji tekstu widniao" "yoked more than you ever was" - napisał studencik drugiego roku anglistyki...

Także i Soundrops potrafili to dobrze zaśpiewać na żywo - nawet na tym strasznym występie w Trzytelni przed Budzy Solo (dzięki, Crazy, za dobre słowo potem), ale też raz w śp. Charyzmie, kiedy to wypaliliśmy to bez próby na bis i trochę się zatrzęsło - właśnie nie nasze głosy a ściany, I hope. Niestety, powiem dyplomatycznie, najlepsza wersja studyjna jeszcze przed nami (choć i tak było już z pięć). Na jutubie są dwie dość możliwe, choć na pewno niedokonne: zespołowa choć chwiejna i moja solo z mniej fałszami ale i bardziej nijaka. Ale nie bójmy, jeszcze to wtoczymy na ową górę.

wersja sndrps

wersja ger
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-21, 08:53   

soundrops 16/60 - Pump the Love
muzyka i tekst: wiosna 1997; album: "Night"

Dość ważny landmark na mapie Soundrops. Chyba od tej piosenki - pierwszej zresztą po półrocznej mieliźnie - zaczyna się dojrzałe gero, już w miarę panujące nad tym co i jak chce powiedzieć. Główny motyw powstał jeszcze w klasie maturalnej, ale reszta zupełnie dobrze się z nim przegryza.

Wtedy starałem się o względy takiej panny, która mieszkała na osiedlu Różany Potok i niestety miała Chlopca w Rzwecji (na Fejsie tego jużnie pisałem, ale tu mogę spokojnie dodać, że miała ksywkę "Pompa", ponoć od charakterystycznego śmiechu, stąd ten tytuł i nie tylko) - to wszystko odbiło się w koszmarnie mięczackim, pseudopokornym tekście, który można dać do podręczników antymęskości (falsecik wokalisty dobrze z tym równouprawniuje): "słuchaj, ja tu tylko sobie przez chwilę posiedzę z tą kupą w gaciach, a przepraszam - millością..." A przecież sprawa była do wygrania! No, ale taa, taaa, bardzo zaaaacny numer, hehehe.

W środku miała być duuuga improwizacja, która miała pokazać na co mnie stać jako gitarzystę - z każdą kolejną wersją ten środek jest coraz krótszy, co jak myślę dobrze pokazuje na co mnie siedzieć jako gitarzysta.

Dziękuję Witkowi za piękne zimowskie zdjęcia lodu do slide-showu.

Pump the Love
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2016-08-21, 13:19   

Ty dojdziesz do szeździesiątki a ja do osiemnastki nie dociągnę, jak tak dalej pójdzie...
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-22, 09:42   

soundrops 17/60 - Towards
muzyka: przedwiośnie 1997; tekst: jesień 1998; album: "Interim"; slideshow by Antiwitek

Jedna z dwóch ulubionych piosenek Soundrops, na szczęście nie tylko moim zdaniem. Muzyka powstała po zelżeniu jakiegoś napięcia duxowego i było to w bardzo inspirującym momencie roku, kiedy - gdzieś tak w lutym albo nawet pod koniec stycznia - już powiewa (choć niemal niewyczuwalnie) zbliżająca się wiosna, ale jeszcze wiadomo, że to nie teraz, że jeszcze zdarzy się kilka śniegów.

Z jednej strony muzykę organizuje banalny choć nieco hipnotyczny motyw na półtonowym (choć jeszcze zupełnie niearmijnym) opadzie, z drugiej - pomiędzy tym dzieje się absolutnie wolna (<--- dobry zestaw słów tutaj) amerykanka, co do dzisiaj bardzo mnie cieszy - wydaje mi się, że niektórych patentów z tego numeru już później nigdy nie powtórzyłem.

Tekst wychodzi od tych lutowych przebimrozów ale idzie w stronę zmiany na dobre, na trwałe, a nie na chwilę, żeby to się nie skończyło tylko kolejną przemijającą kalendarzową pełnią. ten motyw będzie u mnie z biegiem lat powracał (na przykład w utworze Springtime), kiedy złapię się na tym, że za mało u mnie się zmienia. W Towards nie ma jednak tych cieni przegapionych szans - jest proste ukierunkowanie na nadchodzące cuda. Ciekawe, że tak, najwyraźniej jednak literatoora sndrps nie sprowadza się wyłącznie do odgrzebywania przeszłości.

Niniejszy numer doceniony został przez osoby z absolutnie odrębnych światów (od Hatti'ego po Alinkę). Nic tylko się cieszyć. O!

Towards

Towards (mellotron mix)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
elsea


Dołączył: 12 Lut 2011
Posty: 929
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-08-22, 10:12   

Przepraszam za brak reakcji, ale totalnie nie nadążam! Chyba przeczytałam 2 wpisy dopiero! :oops:

Będę nadrabiać :)
(chyba że pójdę na studia ;-))
_________________

 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-22, 10:18   

na studia! LOVE
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2016-08-23, 08:12   

Ruszam z kopyta z pozycji 6/60 ;)

It Can Happen Again nie wiem, czy wcześniej słyszałem. Jest to ten rodzaj piosenki, który zwykle przechodzi obok mnie

nie wiem, co właściwie robisz jeszcze na tym forum

- ale tym fajniejszy ten Twój nowy cykl, bo jak sobie posłuchałem piosenki z opisem, to jakoś tak żywiej we mnie zagrała!

No i A Nettle - bardzo zacne! Nie znałem w ogóle. Ma w sobie jakąś prostotę, która jak na Sndrps bardzo mało barokowa jest. A choć lubię barok, to dobrze ta prostota tu robi.
Znów walor cyklu jest taki, że skoroś napisał, że niezły tekst, to go sobie odpaliłem w oknie obok, czego przecież bym normalnie nie zrobił ;) Tekst ma to samo, co cała piosenka: jest prosty, krótki i na temat!
Ostatnio zmieniony przez Crazy 2016-08-23, 11:15, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-08-23, 08:56   

soundrops 18/60 - Waiting For the Green
muzyka i tekst: wiosna 2001; album: "Interim"; video: 2012

Między końcem roku 1998 a początkiem roku 2002 zaistniało u mnie swoiste bezkrólewnie. Owszem coś tam czasem łopotao, ale - już pomijając dość na szczęście łagodne przejście od życia studenckiego do pracowniczego - generalnie był to czas pól, lasów, wzgórz i pociągów. W takim ustawieniu po raz pierwszy w życiu udało mi się napisać dobre piosenki-prezenty dla koleżanek, zupełnie bez drugiego dna: "Whatever Falls" i "Oak Girl" (ta była dla dziewczyny wtedy o nazwisku Dąbkowska - i tak runuje cała leśna mistyka tytułu, hehe).

Wszystkie, nieliczne zresztą. piosenki z tego czasu zebrałem w roku 2001 na kasecie pod nazwą "Interim", bo rzeczywiście był to czaz przejściowy między młodzieńczymi uniesieniami i wielką wielką miłością, która jak miałem nadzieje teraz przyjdzie i pod któro ten beznamiętny czas przygotowywał grunt. Nawet w e-rsji cyfrowej ten album pozostaje inny niż inne, oddycha jakoś spokojniej i nie popada w żadne ekstremalia.

"Waiting for the Green" bardzo dobrze pars-pro-totuje cały album "Interim". W najbardziej łopatologicznym rozumieniu mówi o tym, że już za trzy miesiące będzie można znowu pojechać w góry, hurra!, ale cały powyżej zarysowany kontekst też się w nim zmieścił - formę miał przecież szeroką - rondo, z głównym tematem czerpiącym trochę z "Minstrel's Song" Moody Blues oraz "Psalmu 34" Tymoteusza i trzema miniaturkami pomiędzy, najlepsza chyba pierwsza, choć to może kwestia tego, że pozostałe dwie znacznie gorzej brzmią.

Piosenka została w większości napisana w Pobiedziskach, gdzie w latach 2000-2003 jeździłem uczyć dzieci angielskiego w podstawówce. W piątek miałem okienko w budynku pierwszych klas oraz gitarę i tak z to sobie z tygodnia na tydzień nadbudowywałem, ale dzieciom nie grałem, choć się domagały: "a miał pan nam zaśpiewać tą piosenkę co pan nakręcił i pan nie zaśpiewał..."

Nakręcając zatem numer, w naturalny sposób miałem przed oczami lasy naokoło Promna, które teraz mogłem poznać jeszcze lepiej niż za dawnych lat (w pierwszym roku mojego nauczania zdarzało się, że wysiadałem z pociągu w Promnie i potem szedłem do szkoły przez Rezerwat Dębiniec i Pobiedziska Letnisko). Tak się złożyło, że "teledysk" w miarę pokazuje dokładnie te miejsca o których mówi piosenka - takie tam błogosławieństwo amatorszczyzny. Pod koniec widea po raz pierwszy - i jak wiemy, na pewno nie ostatni - udało mi się zrobić, że gero zniknoł na filmie. Bardzo byłem dumny ze swojego operatorstwa Gluś.

Waiting for the Green

PS. (po wydaniu kasety "Interim")
otoKar: "skąd wziołeś te chórki w Waiting for the Green?"
gero: "z ryja"
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-08-23, 09:42   

Nie zaklął i niezajesiął złamawszy lód, znaczy wyreżyserowane!



Wyreżyserował! Wąż wyreżyserował! :)








Lodge napisał/a:
otoKar: "skąd wziołeś te chórki w Waiting for the Green?"
gero: "z ryja"


Ciekawe co powiedziałaby moja siostra? Nie ujawniajmy zatem!
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group