Strona korzysta z plików cookie zgodnie z info.

REMEMBER - jest opcja zmiany ustawien przegladarki :D

The Valley of Oblivion Strona Główna The Valley of Oblivion
The Soundrops official forum

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Soundrops Top 60
Autor Wiadomość
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-08, 09:41   

soundrops 28/60 - love comes to train
muzyka/słowa: lato 2006; album: "A Bottle of Oil"

Gdy runęła historia z K., moje serce umarło, co najlepiej pokazało się w zeszycie z piosenkami. Były wprawdzie jakieś przebłyski typu All the Time (choć to w sumie w dużej mierze plagiat Stonesów), ale na następny duży numer po Overthere musiałem poczekać trzy lata, dla songwritera to nieprawdopodobna wieczność i być może śmieszne dla innych, ale dla mnie poważne pytania: czy już się wyczerpao, czy już nigdy nie wróci prąd do długopisu?

Nowa (uff!) sytuacja postawiła przede mną wyzwanie napisania kolejnej płyty i ten numer okazał się papierkiem lakmusowym czy warto. Tak jak dwa lata wcześniej, tłumacząc Armię na ang., po pierwszej euforii utknąłem na trzecim numerze i powiedziałem sobie jasno: "jak nie pchnę tego Miejsca pod słońcem, to zarzucam pomysł", i tym razem powiedziałem sobie jasno: "jak nie zrobię teraz dużego numeru, nie będzie żadnego nowego sndrps". No i od razu wyleciał ten i już się potoczyło. Kolejne ufff.... (Watch nasz mały self-motivator!)

Piosenka opowiada z perspektywy kilku miesięcy o chwili w pociągu mniej więcej między Wałbrzychem a Wrocławiem, kiedy to mniej więcej zadecydowao się kto dalej. Ta perspektywa kilku miesięcy co do przodu to do tyłu ciekawie ustawia tekst: z jednej strony mamy tu w co była wtedy ubrana w tym przedziale, a z drugiej wykonawca prorokuje ("podchwytujcie prorokuje!") co teraz będzie. Przesadzony kuplet "for you I am going to live/for you I am going to die" jest mimo wszystko trafny. Nowa historia była z jednej strony pełną porażką - unrequited love stawała się już powoli moim leitmotivem (choć co ciekawe, nie na zawsze!) - a z drugiej strony paradoksalnie okazała się owocna i... bardzo udana (o czym głównie decydowało to, że osoba w białoniebieskiej bluzeczce była niezaprzeczalnie wielkiego serca). Wiem wiem, "słodkie cytryny", nie, na szczęście wtedy miałem już na tapecie o wiele innych miszczów duchowych niż autor "Sztuki pewności siebie" (śmiex).

Choć piosenka opowiada o sprawach na wskroś poważnych, byłem na tyle gupiomądry by wpleść w nią dwa żarciki. jeden to ukryta eee w przerzutni nazwa zespołu White Stripes - ponieważ nagrywaliźmy przeróbki Armii i pierwszy oficjalny LP tylko z Siorą, przez chwilę utarło się, że jesteśmy duetem i Natalia powiedziała o nas "polskie White Stripes" ;) Drugi żarcik to nawiązanie do piosenki Izraela, która przez chwilę coś tam między nami porobiła w słynnej kuchni - nie licząc Arriva Babyloniac, jest to jedyny moment w historii sndrps, kiedy słychać tam COŚ W RODZAJU reggae a nawet (to już cios poniżej paza nisi maza!) eee "efektów dubowych". Ach ten nasz rycerzyk-szyderca!

Reszta utworu to niby soundropsowa średnia, ale ponieważ stoi za nią tak ogromna esencja, forma przestaje być ważna.

Bardzo dobra historia, która bardzo dużo mnie nauczyła. Dzięki!

Love Comes to Train
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-09, 09:50   

soundrops 29/60 - i'll carry on
muzyka/słowa: lato 2006; album: "A Bottle of Oil"

"Butelka po oleju" nie była nie wiadomo jak wielką eee kasetą, choćby dlatego, że nie było na niej tak naprawdę żadnego numeru o znamionach evergreena. Owszem, Love Comes to Train był pomniejszym światełkiem, ale bardziej na zasadach bardzo trafnej przystawki. Może z uwagi na przegraną sytuację, główne danie nigdy nie nadeszło. I stąd być może kluczowy numer okazał się grubo po czasie, co widać na przykład po 700 odsłonach na YT, które na pewno nie ja sam tylko naklikałem.

I'll Carry On w miarę odważnie zanurzał się w pytanie, które niestety w różnych czasach niechciane powracało w do bólu logicznym: skoro się nie udao, po co w tym dalej trwadź? Z biegiem lat odpowiedź na tę zdecydowanie zbyt często powracającą kwestię zmieniała się z jakiejś naturalnej inklinacji najlepiej wyrażonej przez mojego boheartera Jusa (cos it's easier to try/than to prove it can't be done/and it's easier to stay/than to turn around and run*) we wręcz swego rodzaju wybór.

W tym świetle najważniejszym momentem niniejszej piosenki jest część środkowa, w której na usprawiedliwienie(?) rzucam kilka cytatów z ówczesnych inspiratorów duchowych (Anzelm Grun, matka Teresa i John Eldredge). Wyrwane z kontekstu może i brzmią tu karykaturalnie, ale jak na piosenkę było-nie-było pop, takie np. słowa "accept the suffering with joy" brzmią i tak wręcz rewolucyjnie i przede wszystkim pomocnie, skoro na koniec tego fragmentu wykonawca rzuca od siebie krótkie "a smile", trochę nie w tempo, podobnie jak słowo "should" z drugiej zwrotki, co stanowi małą nowinkę stylistyczną.

Jeśli chodzi o kwestie muzyczne, to piosenka pomyślana była jako taki "hymn", nieco na modłę We Are the World hehe, ale po nagraniu tego na kasetę czułem, że to absolutnie nie żre i zaproponował się w zamian taki gitarowy wypluw, który okazał się trafny - takie skomasowane ale nieprzesadzone przestawienie spraw. Coda tego numeru nieoczekiwanie wymyśliła się już podczas pierwszego oficjalnego nagrania, co pokazywało, że wykonawca może trochę wirował na głowie, ale jednak miał ją ciągle otwartą.

Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to tytułowe rozwiązanie problemu ma tylko tymczasowy wymiar. Po jakimś czasie zwyciężyło połączenie starej dobrej poznańskiej roztropności, wygodnictwa i przede wszystkim nieco panicznej trocki o to żeby nie zwariować i po prostu po kilku miesiącach opuściłem pole przegranej walki. Za to następnym razem wytrwałem dłużej i bardzo podobnie przegrana sytuacja przyniosła w końcu zwycięstwo. Jak już wspominałem, bardzo dużo się nauczyłem na tym Południu.

I'll Carry On


*pewnie nic zaskakującego, dla Toma jest zupełnie odwrotnie niż dla Jusa:
mogłem poczekać/nie tylko uciekać/maski zdzieram/teraz umieram [aby żyć]
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-09-09, 16:31   

pewnie nie ma jednej właściwiej wersji do wszystkich sytuacji ;)
ale lubię takie zestawienia
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-10, 09:43   

soundrops 30/60 - the choice
muzyka: 1993; słowa: 1993/1996; album: Future Perfect in the Past (2006) oraz Calling the Past (2014)

W nieco ponad miesiąc po "wydaniu" kasety "Bottle of Oil" udało nam się z Siorą nagrać w SP Records - dzięki fantastycznemu prezentowi na moje trzydzieste urodziny - pierwszą "prawdziwą" płytę Soundrops. Technicznie rzecz biorąc była to właściwie EP-ka, bo trwała niecałe 20 minut, no ale utarłem ją do roli pierwszego albumu hehe. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że byliśmy tacy nieokrzesani i nieudolni, że aż dziw bierze, że jednak tych osiem numerów udało się nagrać, w czym oczywiście największa zasługa Sebastiana Witkowskiego, który się nami zajoł (jak ogniem). Ze trzech numerów do dzisiaj da się słuchać: Today, Toss Me i The Choice, któremu ona życie ocalyła. Resztę niestety - tu właśnie wychodzi wspomniana indolencja - położyła niestrojąca gitara, co zacząłem słyszeć (i już nie dało się tego un-hear ;) ) dopiero gdy mi to wytknął Tom na Forum. No nic, trzeba z tym jakoś dalej żyć... :)

Głównie chyba dzięki bardzo pięknym chórkom Morelki w drugiej zwrotce, piosenka The Choice wyrosła (choć pamiętam, że nie u wszystkich) na jwiększy przeboik wspomnianego wydawnictwa Future Perfect in the Past (do dziś kłócimy się z Siorą czyj to był pomysł na tytuł), a w dalszej perspektywie - na hm największy przeboik Soundrops w ogóle. Osobiście nigdy bym tego nie wywróżył, choć już w liceum - gdy ten numer po raz pierwszy pojawił się pod niezapomnianym tytułem When You're Looking For (:oops:) - i Adam, i Paweł go nieproporcjonalnie pochwalili. Dla mnie najfajniejsze (harmonicznie) rzeczy działy się dopiero w refrenie, gdy dość przewidywalne kadencje w C-dur i tym podobne są nagle przełamane akordem Gis. Ja bym tu od razu dał Gis! Bardzo też lubię otwarty akord w rozwiązaniu refrenu i bardzo mi tam brakowało głosu Pawła w dolnej harmonii w drugim refrenie (który musiałem sam dołożyć czy nawet dołoumrzeć, nawet trochę brzmi jak Paweł, taak dalej się oszukuj penerze!)

Pierwotny tytuł mówi wszystko o jakości pierwszej wersji tekstu, choć nie... trochę jestem niesprawiedliwy. Piosenka The Choice powstała bowiem jako reakcja na pewną przykrość, która - normalne sprawy - mnie spotkała i tą reakcją było: "o nie, nic się nie zmieni", z czego jakaś wynikała niespotykana w moich nagraniach siła (w pierwszej wersji tekstu refren był rozwiązany następująco: and now you know/you will not fall). Gdy na pierwszym roku studiów stwierdziłem, że test kwalifikuje się do mocnego retuszu, napisałem nowe słowa mniej więcej w tym samym duchu, ale wtedy nie myślałem o żadnej konkretnej osobie i może dlatego ten numer nie jest mi aż tak drogi (ani aż tak triodante) jak wiele innych. I tak naprawdę dopiero dzisiaj zrozumiałem (na nowo? na staro?) o czym on tak naprawdę jest. I nowy tytuł po raz pierwszy od dawna przestał mnie gryźć, bo jednak okazuje się trafny: koniec końców i początek początków - zawsze jest WYBÓR, czy na różnego rodzaju codzienne, techniczne przeciwności (bo tu oryginalnie poszło o sprawy tego formatu: niemiła pocztówka i umyślnie nietrafna zmiana image'u) zareaguje się obrażeniem czy jednak miłością. Zawsze jest wybór.

Także i w tym numerze gitara Cort nie stroiła, więc w roku 2014 poczułem się na tyle mocny w te klocki (na tyle klocny w te mocki), że do nagrania z SP Records wgrałem jeszcze dwie strojące gitary i oczywiście mellotron (szalbierstwo! potwarz! młociny!) Czy to coś polepszyło - sami uznać.

The Choice (Mellotron Mix)

P.S. jeszcze raz wielkie dzięki dla Wszystkich Darczyńców! :->

_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-12, 11:50   

soundrops 31/60 - Bardo Hills
słowa: 2007; muzyka: 2008; album: "On"; video: 2010/11

W roku 2007 byłem na Ziemi Kłodzkiej aż pięć razy - z Crazy'm na weekendzie majowym (mieszkaliśmy w Stroniu Śl.); z Witkiem w lipcu (Duszniki); z Oratorianami z Wronieckiej we wrześniu (Marianówka) i z Bartkiem w październiku (Duszniki). A piąty raz to był jednodniowy wyskok na pożegnanie lata i koncert Armii w Kłodzku (na którym koniec końców nie zostałem z powodów technicznych). Przed południem wałęsałem się po Górach Bardzkich i tam napisałem ten nieruchomy tekst, jeden z moich ulubionych. Był to jedyny twórczy ruch z mojej strony między sierpniem 2006 a majem 2008, ale tym razem miałem mocne usprawiedliwienie - dzięki uprzejmości Toma i Nat, mieliśmy po raz pierwszy na Poddaszu komputer i od kwietnia 2007 do września 2008 nagrałem na nim 9 elektronicznych albumów Soundrops (w wersjach podstawowych, które przez następne lata konsekwentnie "ulepszałem" podmieniając co gorzej nagrane kawałki ;) )

Niniejszy utwór bardzo lubię, bo jak sądzę udatnie oddaje nienarzucającość się Gór Bardzkich (i by extension - całej Ziemi Kłodzkiej). W muzyce konsekwentnie unikałem wszelkiej melodyjności i śpiewności, żeby było tak jak w tych ozdrowieńczych lasach - dużo szerokich traktów, mało ludzi i widoków, ale wszystkiego pod dostatkiem. Jednak wyraźnie ważniejszy jest tekst, który pierwszy raz naiwnie zauważa, że upływa czas (miałem wtedy 31 lat), skąd bierze się uporczywa linijka "mildly growing old", mildly, ciekawe (żachnoł się) W tekście pojawia się też słowo "drone", które wtedy miało oznaczać niski dźwięk miasta (i by extemporization - nieuporządkowanego serca) na dziesiątym planie po kisielu - wtedy byłem bardzo zadowolony z tego słowa, które nie w pięć ni w dziewięć wkraczało w tą mdlącą spokojem krainę, i którego znaczenia nikt wtedy nie znał, a teraz wszędzie drony: i w uszach i nad głowo.

To był też pierwszy prawdziwy teledysk Soundrops - nakręciliśmy go oczywiście w Górach Bardzkich, żeby wszystko się niepotrzebnie zgadzało :)

Bardo Hills

_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-13, 10:32   

soundrops 32/60 - december
muzyka i słowa: grudzień 2008; album: "On"; video: 2015

Pamiętam, mówi stary dziadek, grudnie z ósmej klasy podstawówki i pierszej klasy liceum, wtedy jeszcze dekoracje w sklepie dość pomagały w Adwencie, bo sprowadzały się głównie do wyścigów kto będzie miał większe i ładniejsze bombki na wystawie. Od tego czasu światy zewnętrzne i wewnętrzne zaczęły się najpierw powoli, potem wręcz drastycznie rozmijać, co skończyło się tym, że w sumie "przedświąteczny" czas na ulicach jest dla mnie w sumie nie do zniesienia, z powodów, które najlepiej przedstawił Użytkownik Pet w swoim słynnym konkursie dotyczącym piosenki Last Christmas.

Z drugiej strony, zwłaszcza od roku 1995, kiedy to wręcz zwaliły mnie z noog Roraty u Dominikanów, wszystkie Adwenty były dla mnie bardzo ważne. Zespół Moody Blues (a któż by inny?) jeszcze raz mnie zainspirował tym, że swoją - niezbyt udaną - płytę "christmasową" zatytuował "December" - stąd wziął się tytuł mojego numeru "Bożonarodzeniowego", który chciałem uczynić jak najbardziej "nieświątecznym". Jeszcze ważniejszą inspiracją była P., która z kolei uwielbiała klimaty "christmasowe" i - w odróżnieniu ode mnie - wykorzystywała je w bardzo sprytny sposób, żeby wejść po nich do Sedna. Piosenka powstała na Poddaszu kiedy to P. siedziała ze mną w pokoju, była to jedna z niewielu okazji, gdy Ktoś Ważny dzielił ze mną wstydliwy moment powstawania nowej piosenki.

Potem raz puszczałem różne Soundrops na kompie w Swa i Siora niniejszy numer przesłuchiwała w półśnie i nagle mocno się żachnęła, że część "refrenowa" nie pasuje do tej świetnej zwrotki. po latach w sumie przyznaję jej rację, tym bardziej, że część refrenowa jest po prostu źle wykonana i źle nagrana i tyle (bardzo uważny słuchacz wysłyszy, że przesunęła się jedna ścieżka wokalu i jedno "aaa" wchodzi w ogóle nie tam gdzie trzeba, jedyna w swoim rodzaju kompromitacja pana producenta!).

Ale żal mi robić nowej wersji, bo zdaję sobie sprawę, że z kolei ani nie powtórzę już tego megaaksamitnego śpiewu w zwrotce, ani niektórych partii gitary na delayu (delay był z kostki na podłodze a nie z programu do nagrywania w kompie). W zespole Toma Budzyńskiego grałem wtedy na gitarze akustycznej, a na elektrycznej grał Paweł Klimczak i był wtedy w wielkiej formie jeśli chodzi właśnie o wyczarowywanie natchnionych psychodelicznych delayów. Moja niezdarna partia w tym numerze jest w sumie takim hołdem dla niego.

Wideo do tego numeru kręciłem w zeszłym roku na Śródce w ostatnim dniu pracy przed Świętami. Z różnych powodów był to dla mnie bardzo ciężki czas (jak cały zresztą rok szkolny 2015/16), a ten grudzień stanowił jedno z jego bardziej znaczących antyapogeów. Teledysk jest zatem przewidywalnie syfiasty, ale niepozbawiony właśnie tego elementu o który chodziło - przeczucia w tym całym syfie nadchodzącego Bożego Narodzenia.

December
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-14, 09:02   

soundrops 33/60 - long long time ago
muzyka: 1987 albo 1988; tekst: 2008; album: "On"

Kiedyś zaśpiewałem Witkowi kilka moich najwcześniejszych piosenek z piątej i szóstej klasy podstawówki i tak mu się spodobały, że zapamiętałem sobie, że trzeba kilka z nich na serio nagrać. Był nawet plan żeby zrobić z tego osobny album, ale jednak jak przyszło co do czego to okazało się, że nadają się może ze trzy piosenki.

Zawsze myślałem, że niniejszy Long Long Time Ago był hm na "pierwszej płycie Bagers", ale dołączony rysunek mówi coś innego. Mimo wszystko wydaje mi się, że jest to moja najstarsza piosenka która doczekała się jakiegoś tam uwiecznienia (na tej samej "płycie" pt. Gerard & the Band (ups) widzę też panieńskie tytuły The Stroyer oraz One More Time Up). Oczywiście była wymyślona bez pomocy żadnego instrumentu, co tłumaczy rozbuchaną linię melodyczną. Czegoś takiego - wiadomo - dzisiaj bym już na pewno nie potrafił wymyślić.

Tekst został napisany pod koniec roku 2008 i przewidywalnie mówi o upływie czasu, ale biorąc pod uwagę to, że jest włożony do piosenki o 20 lat wcześniejszej, jednak coś tam może i przewierca.

Long Long Time Ago


_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-15, 10:47   

soundrops 34/60 - glory (za bramką)
muzyka/słowa: 2009; album: "On"

Mimo dobrej sytuacji na jważniejszym froncie jakoś nie było wesoło. Człowiek miał już lat powoli 33 i coraz trudniej było żyć jak we śnie a wyuczone wcześniej formułki o byciu słabym i grzesznym stały się faktem (co nieoczekiwane - nieoczekiwanym ;) )

W tym świetle najważniejszym utworem na (niezbyt ulubionym) albumie "On" byłby numer No More Magic który mówi wprost o ucisku na klatę. Poza jęczeniem niewiele jednak z niego wynika, więc wybieram finalny numer o ulicy Za Bramką. Jest to przedłużenie ulicy na której zawsze mieszkałem, ale jakoś tak się stało, że dokonało się na niej wiele rzeczy niemetaforycznie strasznych, metaforycznie przełomowych, ale też codziennie trudnawych (jak na przykład to, że w tamtym czasie wzorowy lektor stracił kontrolę i zaczął przychodzić na zajęcia nie z ogromnym zapasem jak dotychczas, ale na styk). Tekst zatem próbuje wziąć się za bary gibb z napierającym zewnętrznym złem i wewnętrznymi słabościami. Rozwiązanie jest w miarę przewidywalne choć wcale nie oczywiste i choć napisane na wyrost, spaść z tak wysokiego konia było warto. Zresztą nie da się tego w żaden sposób obejść - do Zabramki coraz bliżej.

Jeśli chodzi o muzykę to - spuśćmy zasłonę miłosierdzia nad realizacją - jest tu bardziej armijnie niż soundropsowo w tym sensie, że za podstawę posłużył i posłu-umar riff, który wymyśliłem paszczowo na pętli Pestki po wycieczce z P. i jej siostrą M. (która też występuje na zielonej wersji okładki płyty 1500-100-900) po bardzo udanej wycieczce z Radojewa na Moraską Górę. Śpiewanie jest jednak zupełnie niearmijne i nawet nie soundropsowe - odkryłem wtedy, że jestem w jakiejś szczęśliwej formie głosowej i mogę w miarę przekonująco wyjść ponad my working upper limit (czyli w tamtym czasie G4) i utrzymać się w Gis4. Nie wiadomo po co te cyrki, ale niektórzy wokaliści tak majo, jest to pewien pozór pokonania smoka, proszę im wybaczyć :)

Glory (Za Bramką)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-16, 09:20   

soundrops 35/60 - flodigarry
muzyka/słowa: wiosna 2009; album: "Friends"

W pewnym okresie był to flagowy autorski numer Soundrops, który zbierał najwięcej odsłuchów na last.fm. Jego zaletą nie jest jakieś specjalne nowatorstwo (choć nie zapomnę miny Siory jak usłyszała, że pod jej "drugim głosem" nie będzie mojego - takiego tricku chyba nie ma w sndrps nigdzie indziej), ale to że z jakąś swobodą wykorzystuje i przemieszuje dotychczasowe odkrycia (na przykład pod słowami "poke my guitar" odbywa mój drugi ulubiony akord ever E26 czy coś takiego)...

Tekst opowiada o jednym dniu z naszej ośmioosobowej wyprawy do Szkocji, konkretnie o wyspie Skye (ten rym "Isle of Sky/Northern skies" iście godny Literackiej Nagrody Nobla...) i moim powrocie autostopem z mszy w Portree i potem oczekiwaniu na resztę (już tylko wtedy pięcioro) members of the expedition pod stoickim patronatem odciętych nożem Gór Quirang, z których niespodziewanie doszły mnie krzyki KTWSG (potem wytłumaczono mi, że śpiewał piosenki owieczkom). Do dziś wspominam ten dzień jako jeden z najlepszych w życiu, kiedy wszystko się udało (mimo, że się wcale nie zanosiło) i wszystko było na swoim miejscu mimo świeżych blizn na klacie (to by mogło być, daj Boże, niezłe podsumowanie mojego życia za jakichś lat :) )

Pod koniec utworu wkrada się jednak u mistrza optymizmu pytanie co z tymi zdobytymi w Szkocji skarbami się teraz stanie. Jakiś miesiąc czy dwa po napisaniu tego numeru - pod wpływem nowych ucisków wewnętrznych oraz tego, że Siora miarowo i niewzruszenie oglądała odcinek po odcinku "Friends" i ja się dołączałem kiedy mogłem - powstała piosenka Acedia, no i ustalił się tytuł nadchodzącego albumu, który na swój mały kuchenny sposób miał stać się najbardziej rozpoznawalną ehem płytą Soundrops :)

oridżinal version Flodi 2009, acz w formacie mp3 do wav

2011 Flodi re-recording w lepszej rozdzielczości, acz gero na początku fałszuje, no i to już nie to

2009 version video by ger; 2011 version video by Morelka, ale za wiele się nie różnio ;)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-17, 09:30   

soundrops 36/50 - a tenth
muzyka/słowa: lato 2009; album: "Friends"

To zdaje się trzeci numer, który powstał z myślą o płycie "Friends" i jest to taki cichy bohater tego albumu, a most valuable player, bo wydaje mi się, że - obok numeru Stare Bojanowo - ma decydujący wpływ na aurę i nerw całości.

Tytuł - na zasadzie "hiperboli w dół" - oznacza dziesiątkę różańca, mimo że dosłowne tłumaczenie wskazywałoby raczej nawet na poszczególną "zdrowaśkę", co wynika z tego, że do dziś nie wiem jak jest "dziesiątek" po ang. :oops: Piosenka jest bardzo ważna ponieważ opowiada o małych dobrych czynach, które powodują Wielkie Zmiany.

Przeżyłem takie coś na własnych barkach. Kluczową linijką jest ta o "nieznanym świętym". Odnosi się ona do bardzo długiego dnia z roku 2008 na Ziemi Kłodzkiej & beyond. Zaczęło się świetnie - obdarowany przez Siostrę Witka ptasim mleczkiem (które było przeznaczone dla landlady, ale owa podpadła bo w ostatniej chwili zmieniła cenę za mój nocleg hehe) pojechałem z Dusznik do Zieleńca, skąd swobodnie zeszłem do Spalonej, po to żeby raz na zawsze odczarować mityczną trasę ze Spalonej do Muflona (która w dawnych czasach bywała opisywana jako 8h) Oczywiście przeszedłem to, nawet w pięć godzin, ale umordowałem się przy tym niemożebnie i nic z tego nie wyniosłem, poza spełnieniem przesadzonych pieszych ambicji (i napotkaniu w samym środku lasu dwóch przepięknych dziewczyn, może to były nimfy albo przebrane za dziewczyny jacks-in-the-green z utworu Jethro Gibbs-Tull). Pojechałem do Polanicy gdzie wg MagdyMagdy i Witka miał być koncert Skaldów, ale okazało się, że owszem, ale w następny czwartek. Wsiadłem więc w PKS do Wrocławia, gdzie dopadły mnie różne sprawki przed którymi uciekałem i nawet płyta "Hollies Sing Hollies" na słuchawkach nie dala im rady. Tak zmordowany na ciele i na duchu zrozumiałem, że trafiłem we Wrocławiu na niewytłumaczalną dziurę w połączeniach do Poznania między 19.30 a dwunastą w nocy. Obrażony na Pana Boga i cały świat wsiadłem do tego pociągu, a do naszego przedziału wtarabanił się jakiś młodzian w kapturze, któremu źle paczyło z oczu. :kurwa, jeszcze to" - pomyślałem, a ten Chłopak nagle wyciągnął paluszki i poczęstował wszystkich w przedziale. Momentalnie uciekły wszystkie demony i pojawiły się uśmiechy i życie. Podróż była przepiękna. Pociąg miał 15 wagonów, a ten Święty wszedł akurat do mojego przedziału.

Byłem tak zadowolony z muzyki, że po nagraniu tej piosenki aż przesłałem ją do Toma Budzyńskiego. On odpisał, że numer fajny, choć on by z niego zrobił trzy odrębne utwory, co pokazuje znaczące różnice w podejściu do songwritingu. (Generalnie jednak raczej ludzie narzekajo, że piosenki Soundrops są za krótkie, a nie że piosenki Armii są zbyt rozwleczone, there you go) Trochę niepotrzebne te zabawy z techniką "varispeed" (i tak to w najnowszym masteringu trochę ukróciłem), za to gitary od tyłu - sowite! A najlepsza rzecz to ta podstawa grana na gitarze w stroju armijnym - dużo bym dał gdyby mi ktoś powiedział jakie tam po kolei nałożyłem (tu nie powiem: "nało-umarłem", you see?) efekty, że tak fajnie brzmi!

A! Te szybko skandowane szeregi nonsensycznych wyrazów na końcu są mocno zainspirowane końcówką numeru Jumbo Bee Gees, który z kolei momentami bardzo też przypomina Stare Bojanowo. Ależ wpływowy Barry Gibb-Tull!

Miałem kiedyś takie marzenie, żeby nagrać soundropsowego Sgt. Peppera. Ten numer jest tego najbliżej, nawet jeśli to tylko domorosły (kuchenny) Sierżant Pieprz Solniczka z Ziemi Kłodzkiej. Uwielbiam ten numer :)

A Tenth
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-09-17, 11:55   

Co do armiow-super-ego stroju, to właśnie wysłuchałem Drogi wraz z bonusami, no i faktycznie, da się wysłyszeć podobieństwo, zwłaszcza niektórych xrupkix gitar z Tentha (to nie chodzi o namiot? ;) ).

Wpis całkowicie mnie satysfakcjonujący!! :D
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Crazy


Dołączył: 14 Lut 2011
Posty: 2075
Wysłany: 2016-09-18, 13:23   

Doszedllem do zakończenia pierwszego 10/10 i mogę zrobić listę!

w ucieczce silna grupa liderów:
1. Wastes of Loneliness
2. Calm Narrow Street
3. North
4. The Larch

peleton prowadzony przez pokrzywę
5. A Nettle
6. The Road Without Crossing
7. Song For Friend
8. Let Me Be
9. It Can Happen Again

no i ten, został z tyłu, bo złapał gumę ;)
10. The First Day of Spring

Lodge napisał/a:
soundrops 9/60 - The First Day of Spring
(...)

To jest mój ulubiony numer z liceum.

No pacz, a mój chyba nie ;) Niestety brzmimi trochę jak solowy Lennon, co poradzić.

Nadal szanse, żebym dobił do osiemnastki, nim skończysz, są, ale nie takie duże.
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-19, 10:43   

soundrops 37/60 - stare bojanowo (nowe bojastaro)
tekst/muzyka: lato 2009; album: "Friends"

W lipcu 2009 byliśmy w bardzo fajnym rozstawie (P.+ M.+ A. + B. + ger) w Dusznikach, gdzie napisałem kilka tekstów na nowy album, który zdążył nabrać bardzo fajnych kształtów jeśli chodzi o swój tagzwany przekaz. W wieku lat 33 po raz drugi w życiu (po przygodzie ze wspomnieniami na "From Time to Time") pisałem album, który nie był mniej lub bardziej zawoalowanym odwzorowaniem aktualnej sytuacji sercowej - wyszedł z tego wręcz traktat o różnych aspektach różnych przyjaźni.

Nadspodziewanie szeroko rozlała się też na "Friends" płaszczyzna geograficzna. Album nieostro rozpościerał się między Poznaniem a Wyspą Skye i swobodnie przeskakiwał z Ziemi Kłodzkiej w Beskid Wyspowy. W takim układzie mogłem w końcu napisać od dawna planowaną piosenkę o podróży pociągiem z Wrocławia do Poznania (w domyśle: z Ziemi Kłodzkiej), którą to (powiedzmy sobie niezbyt ciekawą) trasę znałem do bólu nudy na pamięć. Od razu oczywiście rzucało się w uszy połączenie polskich nazw z resztą angielskiego tekstu. Szczerze mówiąc było to trochę efekciarskie z mojej strony i może nawet trochę maskowało brak inspiracji tamtego dnia, ale w większości zostało dobrze odebrane, nawet przez totalnie niezwiązanych z Soundrops odbiorców - na last.fm ktoś napisał coś takiego (cytuję z pamięci): "good melodic sound - could become an earworm, but who will know them?". No właśnie, Nicku Drake'u - who will know us?

Ale też te tani chwyt z polskim nazwami pozwolił mi rozwinąć dość mocne myśli w dalszej części. Znowu powrócił temat Za Bramki/Ostatecznego Wschodu/Królestwa Niebieskiego, tutaj nazwany "Nieskończoną Dogrywką" (nawet fajne). W tym kontekście staje się jasne, że trzecia (i właściwie też pierwsza zwrotka, choć pisząc ją jeszcze o tym nie wiedziałem) zwrotka opisuje dobrze znane mi miejsca z perspektywy już pośmiertnej, co już nie jest tanim chwytem, ale nawet nieco przerażającym. Okazuje się, że w takim razie dobrze pasują tu te dośpiewy "creepy/crawly" z piosenki Boris the Spider The Who, do której niniejszy numer jest niepokojąco podobny.

Życie dopisało bardzo interesującą pointę do the very pierwszej linijki tekstu. Choć pierwsza zwrotka miała opisywać różne rzeczy widziane z okna pociągu, które były "długo zanim byłem i długo gdy już poszłem/oszłem" [myślałem że The Move użyli suchara "gone and on" w piosence Curly, ale okazao się, że jest tam "gone and done", więc buch użyłem tego ja!], to akurat charakterystyczny dach dworca we Wrocławiu został ostatnio zdemontowany. 'Ou, przebiegłe!

Mimo beznadziejnej jakości dźwięku Stare Bojanowo (Nowe Bojastaro) [a, ta miejscowość jest mniej więcej w połowie drogi z Wroc do Poz, mówię o Starym Bojanowie, bo Nowe Bojastaro dopiero "w przygotowaniu"] to jedna z moich ulubionych piosenek Soundrops, na pewno na dzisiaj w Top5.

Stare Bojanowo

Nowe Bojastaro

uu żarcik
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-09-19, 14:05   

Ej, ale gdzie?
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-19, 16:11   

co gdzie? żarcik?

no, że wersja podstawowa to Stare Bojanowo, a mellotron mix - to Nowe Bojastaro

żena kurwa żena

ale dobrze wiedzieć, że

Z przyprawą żartu, błazeństwa, satyry,
Jeszcze się umie podobać poezja.
Jej znakomitość wtedy się docenia.
Ale te walki, gdzie stawką jest życie
Toczy się w prozie. Nie zawsze tak było.


:D :D :D :D :D
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group