Strona korzysta z plików cookie zgodnie z info.

REMEMBER - jest opcja zmiany ustawien przegladarki :D

The Valley of Oblivion Strona Główna The Valley of Oblivion
The Soundrops official forum

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Soundrops Top 60
Autor Wiadomość
Witt
arcy


Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 1801
Skąd: śąę
Wysłany: 2016-09-19, 18:01   

Jackie Miłosz - Czesław Chan!
_________________
Słowianie na mchu jadali
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-20, 10:30   

soundrops 38/60 - pastures green
słowa: 2003/2009; muzyka: 2009; album: "Friends"

Być może jest to najlepszy tekst sndrps, więc nic dziwnego, że powstawał dziwnie długo. Pierwsza zwrotka i wers "za tymi wzgórzami jest Królestwo Niebieskie" były gotowe już w roku 2003 (i przyszły podczas dwóch różnych wypadów do Ziemi Kłodzkiej), natomiast całość ułożyła mi się w całość na "kultowym" niebieskim szlaku z Karłowa do Dusznik przez Narożnik i Skały Puchacza na wspomnianym w poprzednim wejściu wyjeździe w pięcioosobowym składzie. I to w tej środkowej części jest coś, co dźwiga cały tekst: proste zauważenie, że polskie "niczego mi nie braknie" to coś zgoła innego od angielskiego "I shall not want", więc zobaczmy co za tym idzie. Oczywiście całość jest luźno nabudowana na Psalmie 23, ale pierwsza linijka oczywiście gra też z określeniem "pastoral rock", które mniej więcej w tym samym czasie uknułem dla zaksięgowania gatunkowego Soundrops, trochę oczywiście wywrotowego, bo ta nalepka raczej otwiera nowe pytania niż coś przypina do ściany, i bardzo dobrze.Z kolei na końcu numeru mamy kolejną próbę "uświęcenia" beatlesowskiego "all you need is love". W Burn the Dark było już "all you need is faith and hope and love", a tutaj tylko "all I need is friendship and love", co założyło chyba udaną klamrę na cały album i dało mocny odpór linijce "I feel like going out but I am watching Friends" z piosenki Acedia. I na sam koniec jeszcze "no longer past" - linijka do której niestety wciąż nie dorosłem, jak widać z tych tu wpisów ;)

Tak wyrazisty tekst domagał się mocnej melodii i raczej takiej nie dostał, w dużych partiach wydaje mi się, że jest tu niestety dość średniawo, choć wstydu nie ma. Najlepiej broni się wspomniana kluczowa część dotycząca tego czego już I shall not want. Wynalazłem dość prymitywną progresję A-C-H, ale nigdy wcześniej jej jeszcze nie użyłem, więc zabrzmiała świeżo i do tego pod słowami "no longer past" została ciekawie zdeformowana. Zanim jednak to się stało udało się na tym prostym A-C-H nabudować dość udane "piętrowe" wielogłosy (w jednym miejscu [to keep spirits wild-ah-ah] "harmony vocals" fajnie przechodzą w "backing vocals", można coś kiedyś z tym bardziej podziałać.

W oryginalnej wersji z 2009 nadspodziewanie świetnie sprawdził się pomysł z dwoma tamburynami rozłożonymi szeroko w stereo, ale w całości ta wersja brzmiała nieco chropowato i ta, która teraz jest na YT (chyba z 2011) jest o wiele lepsza. No i graliśmy to często na koncertach i piosenka sprawdzała się lepiej niżbym się spodziewał.

Pastures Green

oryginalna wersja z 2009
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-21, 09:43   

soundrops 39/60 - abrupt unluck bing
słowa/muzyka (ger/mrll/paf): lato 2009; album: 'Friends"; video (antiwitek): 2013

Tamtego dnia przyszedł Paweł na grywanie numeru "gods", w którym próbowaliśmy się rozprawić z naszymi fałszywymi bogami. Wszystko poszło bardzo składnie i zostało pół godziny czy coś. Nadeszła też Siora, która kontestowała poprzedni numer i powstała naturalna myśl, żeby jeszcze coś nagrać może razem. Został mi do wykorzystania jeden tekst, w którym poza fajną linijką "the telephone rings, it's Chandler Bing" nie było nic znaczącego i zarys melodii, więc zaproponowałem, żeby to jakoś ulepszyć. Paf i mrll zabrali się do tego z niesamowitą werwą i w mig numer sam się właściwie zrobił. Podejrzewam, że szczególnie udane napięcie rozgrywające się między linijką "a glass of June" w pierwszej zwrotce i "a glass of juice" w drugiej mogło zaistnieć tylko dlatego, że gdzieś pod ręką stała szklanka soku (jeśli moja - to japkowego, jeśli Siory - pomarańtrzowego, jeśli Pawła - to nie wiem).

Mimo że muzycznie piosenka niemal leci nad ziemią z powodu ciekawej mieszanki niedopowiedzeń, ulotności i euforii związanej z tym, że tak łatwo to przyszło w niebywałej jak nanas (jak ananas) harmonii, to wymowa jej jest dość poważna. Wersy takie jak "szczeka zamek w powietrzu", "piłka na aucie", "zwalniam siebie z pracy", no i wspomniany "sok czerwcowy" jak sądzę obrazują (po raz kolejny) upadek różnorakich iluzji i niewypał różnorakich starań. W finalnej wersji rozwiązanie przychodzi i z wewnątrz, i (to lepsze) z zewnątrz - zamiana "June" na "juice" pokazuje próbę rozumnego zmierzenia się z rzeczywistością, natomiast telefon od Chandlera - nagły przypływ Łaski, wbrew tytułowemu nagłemu uderzeniu niepomyślności. Niby zatem to samo co zawsze, ale dzięki soaring vocals by Siora przedstawione to zostało w jakiś chyba ujmujący sposób.

Niestety wszystko powstało tak szybko, że nie zadbałem o przynajmniej średnio-soundropsową jakość dźwięku, ten świetny numer brzmi zatem wyjątkowo nawet jak na nas koszmarnie, ale jakże można w tym przypadku nawet myśleć o re-recordingu?

Abrupt Unluck Bing
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-22, 09:32   

soundrops 40/60 - up
muzyka: wiosna 2010; tekst: lipiec 2010; album: "Good Reinerz"

Po "wydaniu" "płyty" "Friends" spadło na nas dużo przychylnych komentarzy, ale też powstawało pytanie jak to dalej pociągnąć. Tym bardziej, że wreszcie miałem dobrą gitarę akustyczną, która stroiła i swoim ciemnym dźwiękiem dobrze wnikała w czeluści programu Audacity. Na razie zacząłem prace nad internetowymi wersjami przeróbek armijnych, ale musiałem je przerwać, bo dopadło mnie jak zapalenie krtani. Na powrót głosu do w miarę normalnych rozmiarów musiałem poczekać tak do roku 2012, ale już w sierpniu w miarę mogłem coś tam znowu nagrywać. Postanowiłem, że będzie to "album monograficzny" o Ziemi Kłodzkiej, a dokłądniej mówiąc o Dusznikach i okolicach. Był to plan ryzykowny, bo nie dość, że pomysł hermetyczny, to jeszcze dużo Ziemi Kłodzkiej i tak przedostało się do "Friends". Ale co tam, nikt przecież nie będzie czytał moich tekstów :) Nawiasem pisząc (no i gdzie ten nawias), o dziwo album uważam dał sobie świetnie z tym radę - w każdej piosence wychodziłem od innego szczegółu topograficznego i próbowałem tak poszerzać znaczenia, że jakoś udało mi się znaleźć nowe horyzonty, dla siebie i może jeszcze kogoś. "Good Reinerz" to chyba mój ulubiony album Soundrops, mimo że jest nieco zbyt jednolity kolorystycznie, a wszystko przez mellotron...

No właśnie... Jakoś wiosną napisała mi się prosta lecz niesłychanie trafna i pojemna melodia, z którą wiązałem duże nadzieje (jak się okazało niepłonne - nawet Budyń pochwalił!) Tekst napisał się w drodze pieszej z Antoninka do Swarzędza i opowiadał niby o wycieczce z Parku Zdrojowego przez Blachownię na Muflon, ale tak naprawdę to chyba o wyrzuceniu lęków w ramiona Trójcy Świętej (Która bierze tekst w dość niespodziewana klamrę) Wiedziałem, że chcę to nagrać na gitarze klasycznej, którą Siora przywiozła z Egiptu i nie pozwalała zmienić strun (stąd lekki rozstrój, ale jak na standardy soundropskie - zdecydowanie ujdzie) Tak się stało i WTEDY przyszła ta myśl - przecież ten gostek - Ryan Guidry, który nagrał porywającą wersję solowej piosenki Haywarda "London Is Behind Me", pisał, że próbki mello znalazł na stronie Mike'a Pindera... To może i ja bym poszukał? Na stronie Pindera już tego nie było, ale znalazłem inne sample mellotronu, które jakiś pasjonat ofiarowywał chętnym za free do ściągnięcia. No to - piszczy Piekarczyk - czaduuu!

Oczywiście z tym przesadziłem, ale nie w tym numerze. Beginner's luck ("very important at Cups!") zadecydował o tym, że zupełnie nie poobrabiane próbki (tak jak to teraz żmudnie czynię) świetnie przypasowały i do melodii, i do tych egipskich nylonów i przede wszystkim do zmasowanych rzędów świerków w Górach Bystrzyckich, którymi utwór wędrował, i o których jak już dawno stwierdziłem opowiadają co lepsze piosenki Moody Blues. Zwłaszcza w trzeciej zwrotce sampel zdaje się E4 świetnie się wzbudził w kontrze do melodii. Byłem niezmiernie szczęśliwy! Wreszcie nastały dla Soundrops takie dżwięki jakie trzeba!

Up
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-23, 09:54   

soundrops 41/60 - the train away
muzyka/słowa: lato 2010; album: "Good Reinerz"; video: 2014

Taki album, który zaczynałby się od piosenki "Pociąg tam" i kończył piosenką "Pociąg spowrotem" miałem już pomyślany w roku 2001, ale dopiero teraz nadszedł na to odpowiedni czas. Od razu powiem, że byłem niezmiernie zadowolony z tego numeru - był wystarczająco "epicki" by sprawić wrażenie wyruszenia na jakąś wielką wyprawę (pociągiem, baby!), no i jeszcze bezsprzecznie odkrywał nowe przestrzenie zarówno na polu songwritingu, jaki i aranżacji.

Numer zaczyna się od quasi-armijnego trytonu. Jest to wprawdzie trochę tryton na raty [traton na ryty?], bo w środku dołożony jest jeden stopień pośredni, ale harmonicznie wyraźnie tu się otwierają nowe rozjazdy, tym bardziej, że tryton od razu ustępuje niby-folkowej zagryweczce, a potem już do woli, jak na początku wakacji. Oczywiście w tle wyrasta mellotron symbolizujący pierwsze wzgórza za oknem, mam nadzieję, że tutaj nie przeszkadza. Z jakiegoś powodu zrezygnowałem z basu i wsadziłem tam bębenek Siory w przyciemnionym potem konturem dźwiękowym, świetnie rozmawia z tamburynem i robi wrażenie prawdziwej sekcji w prawdziwy zespole. Jedynie głos nie domaga po niedawnych przejściach i słychać, że wszystko jadę z gardła (jakoś takie śpiewanie wróciło po chorobie wcześniej niż z trzewi), ale w sumie to też jakoś tam pasuje - że wyjeżdża obciążony rokiem szkolnym, hehe.

W tekście przewidywalnie (choć bardzo zgrabnie: "taking lessons from the hills rising from beneath the rails") - zostawić wszystko, skurczyć się do rozmiaru literek na bilecie i wypatrywać nowego. "Pan za mnie wszystkiego dokona".

The Train Away
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-24, 10:23   

soundrops 42/60 - train train
słowa/muzyka: lato 2010; album: "Good Reinerz"

Pisząc tak bardzo monolityczny materiał musiałem się postarać, żeby przynajmniej spojrzeć na sprawę z jakiejś świeżej perspektywy. Stąd też jedyny w repertuarze sndrps utwór o jakimś tam pierwiastku filozoficznym. Tekst wyszedł od sytuacji z roku 2000, kiedy to podczas wyprawy z Filipinami ze Świerczewa w Góry Stołowe przydarzyła nam się wycieczka do Dusznik (oczywiście niebieskim szlakiem) i miałem jakąś godzinę dla siebie. Oczywiście polazłem na "moje wzgórze" nad Sanatorium i czekałem aż przejedzie na dalekim planie krótki pociąg złożony z dwóch brązowych wagonów drugiej klasy. O dziwo, moja półmodlitwa została wysłuchana, ale nie połapałem się, że w moich oczekiwaniach byłem dziesięć lat do tyłu i teraz wagony drugiej klasy są biało-zielone (jak by powiedział Benek: "baji-lionny"). Przypomina na się tu bardzo ciekawe pytanie de Mello: czy gdy witasz na dworcu przyjaciela, którego nie widziałeś dziesięć lat, to czy obejmujesz jego czy jego wspomnienie. Skoro tak, to dodałem do tekstu jeszcze inną kwestię: skoro te wszystkie lasy świerkowe, które wywoływały we mnie takie drżenia są drugorzędowe, czyli zasadzone ręką ludzką (wot, prusacka monokultjura!") to czy nadal jest to Stworzenie Boże, czy nadal jest to "natura"?

Oczywiście te sprawy są w tekście tylko lekko zarysowane, bo piosenka to nie miejsce na takie rozważania, ale nie wiedziałem co innego napisać o tym utworze, a jest potężny dobrym mellotronem i chciałem go mieć w szeżdziesiącce.

Train Train
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-25, 10:13   

soundrops 43/60 - the train home
muzyka/słowa: lato 2010; album: 'Good Reinerz"; video: 2015

Potencjalnie najmniej potrzebny numer na Reinerz, bo przecież tekst powtarza temat piosenki Stare Bojanowo. Muzycznie jednak to zupełnie inna bajka - trochę oczywiście łączy się z Train Away, ale głównie przez motorykę i powtórzenie trytonu, poza tym to zupełnie inne melodie, no i przede wszystkim stoi bardzo wyrazistym (armijnym? trochę nie - bo grany jest w stroju naturalnym) RIFFEM, z którego jestem bardzo zadowolony (Siora nawet poważyła się o stwierdzenie, że ten numer brzmi jak prawdziwa piosenka normalnych zespołów ;) ) Crazy kiedyś słusznie zauważył coś czego ja nie widziałem - wejście wokalu - mimo, że to zupełnie inne melodie - ma coś z wejścia wokalu Toma w Zjawach i ludziach. Bardzo też lubię króciutki momencik kiedy to "sekcja" imituje charakterystyczny rytmicznie hałas wykonywany przez przejazd pociągu na złączach torów. No i tekst - o zmianie, na którą liczę od 40 lat ;) Ale spokojnie, każdy dorzeczny wyjazd w góry i tak przynosi jakąś małą zmianę. No i tak, powtarzając za jednym kawałem z brodą, "po kropelce do pełna" :)

The Train Home
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-26, 10:26   

soundrops 44/60 - the house afar
słowa/muzyka: lato 2010; album: "Good Reinerz"

To była ostatnia piosenka napisana na płytę "Good Reinerz". Jak to zwykle bywa, rozgrzana ręka wykluła bezboleśnie na koniec sesji nadspodziewanie jak dla mnie fajny numer, coś jakby między Bee Gees z 1967/68 a '39 Queen, a może mi się tylko tak wymarza.

Utwór wtoczył się zatem w następującą opowieść o wyjeździe do Dusznik. Trywializując: dojeżdża (Away) - schodzi do miasta i doznaje miniluminacji (My Hill) - idzie na swoje wzgórze i porównuje stan teraźniejszy duszy z minionymi (Train Train) - idzie w stronę Drogi Wieczność (The Hills) - [następnego dnia zapewne:] ze Zdroju (The Spa) i Parku (The Park) idzie Drogą Libuszy (Up) w stronę Drogi Zbłąkanych Wędrowców gdzie prowadzi różnorakie walki z wiatrakami i nie tylko (The Road of Forlorn Wanderers), szczęśliwie odnajduje drogę do Schroniska (Mouflon), ale już wie, że nie dojdzie tam gdzie sobie zaplanował (The House Afar). Reszta opowieści (Path - Remnants - Callback - Home) jest już mniej "chodzona" choć też myślę jakoś tam trafna, do dziś żałuję, że utwór Path dostał tak stojącą melodię (choć lubię ją), bo to chyba najlepszy tekst na płycie (napisany z okna PKS na wysokości Gór Bardzkich) i zasługiwał być może na więcej.

Dom Daleko rzeczywiście istnieje - widać go z alternatywnego zejścia z Muflonu do Miasta (w stronę Polanicy) i administracyjnie zdaje się należy do Bobrownik Starych. Od wymyślenia tytułu do napisania tekstu minęło ponad 10 lat i oczywiście zupełnie zmieniła się optyka patrzenia. Myślałem, że to będzie jakieś powolne odsłanianie tajemnicy w rytm kroków na szlaku, a tutaj skończyło się na tym, że zauważył, że niektórych rzeczy już nie osiągnie (zwłaszcza taka jedna się od pewnego czasu wyświetlała, w której Fejzbuk nie powinien maczać palcy u nóg.) Zatem z jednej strony piosenka opowiada o tym, że czasem trzeba po prostu zejść ze szlaku, wielkie mi odkrycie, ale też o tym, że pewne rzeczy spełnią się dopiero na Tamtym Świecie. Nie wiem dokładnie skąd to wziąłem, na pewno jest o tym u Eldredge'a, ale też i Siora coś w te pędy uderzała, może w Neo są takie intuicje... Na pewno są to mądre rzeczy, ale po czasie mam do siebie żal, że jednak za łatwo niektórym sprawom pozwoliłem przejść na przysłowiową drugąstronę, w imię na przykład fałszywej pokory. na dziś o wiele bardziej inspirujące jest dla mnie zdanie Teresy z Lisieux: "Bóg nie daje pragnień, których nie mógłby spełnić", czy też prosto z Psalmów: "raduj się w Panu, a On spełni pragnienia Twojego serca". Tłumaczę sobie, że może dlatego się tak ociąga, że muszę się nauczyć odróżniać pragnienia od kaprysów, nie, Mar?

Skończyłem nagrywać płytę, wrzuciłem ją do netu i w ramach wrap party poszedłem zjeść tortillę na Rynku. Z wrodzoną mieszaniną pychy/histeryczności/nieudacznictwa napisałem wtedy w pamiętniku: "nagrał najlepszą płytę 2010 roku i nikogo to nie obchodzi" ;) Co jednak nie było prawdą, bo jak na standardy Soundrops album "Good Reinerz" na pewno został doceniony, za co niniejszym oraz wspomnianemu Panu Bogu serdecznie dziękuję.

The House Afar
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-27, 10:42   

soundrops 45/60 - song for john
muzyka: 1992; tekst: 1992/2008; album: "From Time to Time"/"Travellling Eternity Road"

Po sukcesie (suck-cesie?) ostatnich dwóch longplayajów wpadłem na pomysł, żeby zdobić jakąś składankę Soundrops i rozdawać znajomym - jak to zwykle u nas bywa, wyszło dziwacznie, bo płyty powstały trzy. Ich okładki przygotowałem przy dużej pomocy przyszłego Szwagra no i rozdałem CD-ki ze stu osobom (dużo niewykorzystanych okładek jeszcze i tak zalega u mnie w szufladzie). To dopiero od wtedy zacząłem zachowywać pliki wav, bo dopiero teraz się kapnąłem, że jednak na wypalane płytki mp-trójki się nie nadają. Zrodziło to oczywiście nową falę re-recordingu, która trwa do dziś.

Nieco zaskakujące było dla mnie wejście na trzecią kompilację piosenki Song For John. Jeszcze bardziej zaskakujące było to, że sobie na niej świetnie pykała te dziwne dźwięka. Idea numeru powstał gdy wracaliśmy z Adamem od Pawła na początku drugiej klasy z "sesji oglądania filmu Ptaki" ;) i z okna tramwaju zauważyliśmy dość ohydnie wyglądające butelki na wiacie. Adam rzucił ironicznie: "napisz o tym piosenkę" i ja równie ironicznie taką piosenkę ułożyłem zaczynając od słów: "there were lying two bottles/on the rooftop of a tram stop..." Oczywiście sytuacja wymagała absolutnie niesztampowej "melodii" i taką o dziwo potrafiłem ułożyć grając w sumie tylko na dwóch strunach i wpadając przy tym na te absolutnie cudowne przydźwięki na szóstym progu.

Przygotowując materiał na album "From Time to Time" odkopałem ten numer. Oczywiście idea zemsty na Adamie była już wtedy absolutnie przestarzała, ale refrenowa linijka "can you lodge me along" otwierała pole do nieoczywistego hołdu dla Johna Lodge'a (jakże mógł być oczywisty, skoro odkąd usłyszeliśmy ohydne pierdzące syntezatory w piosence Steppin' in the Slide Zone, stał się obiektem - pomimo zawsze jakiegoś tam szacunku (pamiętam jak Adam z uznaniem przekonywał, że z całej piątki Moodych to Lodge był najbardziej wszechstronnym kompozytorem) dość rozległych sztubackich kpin. A jednak to John Lodge napisał mój mimo wszystko ciągle ulubiony (teraz to miejsce dzieli z niektórymi Topographic Oceans) numer na świecie i jest dla mnie nieustannym wzorem prawdziwego duchowego songwritera - czyli takiego, który nie zatrzymuje na sobie Świateł (reflektorów i innych) - no bo jakże to czcić Johna Lodge'a, śmiech na sali (a Haywarda to już niestety czcić sobie wyobrażam, nie mówiąc już o Lenonach i Makartnej[ach!]).

Mam nadzieję, że bez napinki i gdzieś obok głównego nurtu wyszedł mi niezły tribute.

Song for John
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-28, 11:28   

soundrops 46/60 - dusk
muzyka/tekst: wiosna 2011; album: "Helpers"

Kolejny album Soundrops wywodził się ze starego pomysłu na opisanie - jak to kiedyś podobno wyraził Tom opowiadając o Łapaczach Wiatru - "różnych pięknych miejsc, które pomagają przetrwać do wieczora". Tym razem akcja miała rozgrywać się w Poznaniu i miałem już tentatywnie rozpisaną topografię albumu - od ściany bloków za Polanką, przez Cytadelę, po różne lasy w różnych częściach miasta. Ale ten pomysł wydał mi się nieco wąski i ostatecznie topografia "Helpers" rozlała się w miejsca mniej namacalne, co uchroniło zapewne album od pięknoduchowstwa, ale i tak nie był to mój ulubiony.

Za to niniejszy numer Dusk podobał się w zasadzie wszystkim przesłuchującym - od Araska po Crazy'ego. Muzycznie na pewno wychodził od stylu Budzego solo, w sumie ma dużo wspólnego z utworem Imię, choć gdy pisałem Dusk, płyta "osobliwości" zdaje się jeszcze się nie ukazała, mniejsza o to, jest tu tyle dogłębnie mojowatych (słowo pożyczone od Bliźniaczki S.) zaśpiewów, że wali Soundrops na kilometr. Odpowiednikiem Łapaczy Wiatru w tym numerze jest widok z okna na poddaszu w jakiś letni tytułowy zmierzch. Kiedyś anteny i światła od razu rzucały się na oko i prowokowały do wysilania wewnętrznego wzroku ku nowym przestrzeniom, a jak już przeleciał nad głową samolot (mam to szczęście, że mieszkam pod korytarzem powietrznym) to już w ogóle otwierały się korytarze do Królestwa Niebieskiego. Stąd też w piosence znalazła się jak sądzę udana gra słów, bo "mystical plane" może znaczyć zarówno samolot, jak i "mistyczną płaszczyznę", na której utwór zdecydowanie się rozgrywa. No i z biegiem wersów otwiera się pytanie gdzie to wszystko poznikało - czy to tylko "naturalne epifanie", które wiadomo nie od dziś zanikajo z wiekiem, czy jednak wina leży po mojej stronie?

Bardzo byłem zadowolony z końcowej partii gitary od tyłu, która zabrzmiała jak jakieś niedozwolone trąbki. Paweł to świetnie odegrał na koncercie!

Dusk

i wspomniana wersja live
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-09-30, 10:35   

soundrops 47/60 - june
muzyka/słowa: czerwiec 2011; album: "Helpers"

Album "Good Reinerz" miał bardzo dużo wspólnego z klimatami moodybluesowymi, ale nie na zasadzie jakiegoś bezpośredniego odniesienia. Tym razem - kiedy pomyślałem, że dawno nie wychodziłem w piosence od tematu fletowego i wymyśliła mi się fajna choć prostacka zagrywka brzmiąca zupełnie jak Ray Thomas - poczułem się w końcu na tyle przygotowany, żeby pokusić się o PASTISZ Moody Blues. Już raz takie coś zrobiłem w numerze it Is Love, ale wtedy był to bardziej pastisz stylu samego Haywarda, a teraz chciałem zrobić numer jakby wyjęty z In Search of the Lost Chord, czy innej płyty, na której głosy i style poszczególnych muzyków mieszały się i splatały na tyle konsekwentnie, że rodziła się z tego absolutna wspólnota artystyczna. Wiedziałem, że we krwi mam na tyle sporo pierwiastków z Birmingham, ze nawet się specjalnie nie wysilałem, żeby np. na basie kopiować styl Lodge'a czy ładować wszędzie jakieś lodżowe falsety. i dobrze, bo wyszło chyba niekarykaturalnie. Jedynym dosłownym cytatem z MB jest w tej piosence - w momencie zawieszenia akcji - to arpedżdżjo Haywarda ze stojącego momentu Legend of a Mind. Po tej frazie wtrąciłem uu żarcik: jako że rock progresywny słynął z drobnych cytatów z klasyki (vide/słyche Whiter Shade of Pale), ja wepchnąłem do piosenki krótką frazę z Kwartetów Smyczkowych Haydna (dokładnie z Kwartetu G-dur; III/41 op3/nr 5 largo e cantabile), której i tak nikt nie zna, więc poszła na marne :)

Tekst nie ma za to nic wspólnego z Moody Blues, podejmuje coraz mocniej podchodzące pod nos wątki walki z dorosłymi wiatrakami - tym razem chodziło o zamartwianie się na śmierć, które miałem w miarę pokonać dopiero za trzy cztery lata. Na razie wykrzesałem z siebie gotowość na bój: "today I am ready to die". Na szczęście starczyło mi rezonu, żeby w jednym miejscu tę frazę odwrócić na "todie I am ready to day", przez co nie brzmi aż tak strasznie nieprawdziwie i na wyrost.

june

oras wspomniane It Is Love
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-10-01, 11:08   

soundrops 48/60 - the other side
słowa/muzyka: wiosna 2011; album: "Helpers"; video: 2014

Oczywiście jest to inny utwór niż Other Side Armii, Other Side RHCP i nawet Other Side Clannadu. Nie było jednak innej rady niż nadać temu utworowi tak wyeksploatowany tytuł, bo sprawa dotyczy tego co zobaczymy na przysłowiowych telebimach na drugim brzegu rzeki. Chodziło tu szczególnie o różnorakie tajemnice, moim zdaniem nie do odkrycia na tym świecie, niektóre bardzo poważne (co się naprawdę stało w Smoleńsku), niektóre anegdotyczne (co się naprawdę stało przed rewanżem Lecha z Olympique)... Po latach wydaje mi się, że tak naprawdę chodziło jednak tylko o zagrywkę a la Agatha Christie. Niczym bohater jednej z jej najlepszych książek, który zabijał losowo wybrane osoby po to, żeby w tym tłumie morderstw ukryć jedną najważniejszą zbrodnię (pomysł bezczelnie zresztą kopiowany przez scenarzystów różnych seriali kryminalnych), w gąszczu całkiem zresztą istotnych pytań ukryłem jedno najważniejsze, które co jakiś czas spędzało mi tusz z powiek...

Muzycznie nic nowego, choć fajnie się końcowe solo udało. Ostatnio słuchałem jakiejś muzyki filmowej Kilara i ze zgrozą odkryłem, że na jeden motyw z tej solówki wpadliśmy niezależnie nuta w nutę. Oł, może komuś zilustrować jakiś filmik na jutubie? Hehe

the Other Side
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-10-03, 10:07   

soundrops 49/60 - warmwood
tekst/muzyka (ger/paf) - lipiec 2012; album: "August"; video: 2016

Latem roku 2012 spotkaliśmy się z Pawłem na pierwszej od daawna "songwriting session". Miałem akurat na tapecie kilka tekstów napisanych dosłownie na brzegu jeziora, z których ten wydał mi się najlepszy - na bazie kolejnego (choć innego niż zwykle) niepowodzenia próbowałem zmienić podejście do rzeczy na mniej "własnymi siłami". Od razu z Pawłem wymyśliliśmy taki mały utwór na kanwie jednej zagrywki z North. Od razu nasunęło się, że w innym numerze pożyczy się motyw w South. Szykował się fajny album koncepcyjny o sierpniowych spełnieniach i miało byćna nim dużo soundrops w soundrops.

Lubię piosenki Pawła, bo są one klasycznymi "growerami", czyli powoli dobijają się do świadomości/pamięci/życzliwości ale zostają w nich potem na dłużej, w odróżnieniu od moich (co wytknoł mi ktoś recenzując właśnie niniejszy album), które rozbijają się na niebie jak supernowa i szybko odchodzą w zapomnienie. Hehe, ta metafora jest dla mnie tak inspirująca, że - mimo negatywnego przesłania - nie mam nic przecyfko niej.

A, przy robieniu tych wpisów wiele rzeczy zaczynam dostrzegać na jawie, które widziałem tylko w półśnie przy produkowaniu tych eee supernów ;) Otóż właśnie sobie uświadomiłem, że Warmwood musi znaczyć "krzyż" (ok, powiedzmy - "krzyż chwalebny", chociaż jaki nie jest chwalebny), bo co innego?

Jeszcze wspomnę o wideu - niby soundropsowa żenująca średnia, ale jakoś tym razem mam wrażenie, że pomaga tej piosence. Zwłaszcza moment z łabędziem, tak mi się spodobał, że aż w tym miejscu nie daem podpisów, żeby nie przeszkadzały.

Warmwood
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-10-04, 10:29   

soundrops 50/60 - long summer days
słowa: 2011; muzyka: 2012; album: "August"

Zdecydowana większość utworów Soundrops jest próbą zmierzenia się z jakimiś mówiąc oględnie niedogodnościami - najpierw było dużo o odrzuconych miłostkach, potem o walce z własnymi słabościami, ewentualnie z ciemnościami duxowymi - generalnie niezbyt wesoło. Trochę się to zmieniło na albumie "Weathertop", kiedy wszystko się niespodziewanie ułożyło na zewnątrz, z kolei "Friends" i "Good Reinerz" były próbami uporządkowania światowego dobra przez wewnętrzne oko. W sumie jest to bardzo ciekawe, że z biegiem lat w Soundrops mimo wszystko wszystko się rozjaśnia (pokazuje to, że duchowość ma sens), ale i tak album "August" - otwarta apoteoza wszystkich letnich ilu- i cool-minacji jest w sumie zaskakujący (choć oczywiście temat nie jest podjęty z perspektywy czysto sensualistycznej).

Utwór Long Summer Days w głosowaniu na forum UT został - przez 14 osób głosujących - wybrany najlepszym utworem Soundrops, pokonując o włos The Choice i The Larch. Obytrzy piosenki są napisane z pozycji siły i zwycięstwa - a zatem warto stawać do walki, bo przekłada się to na listy przeboyouth, hehe. Niniejszy utwór - mimo że zawiera w tytule słowo "day" - tak naprawdę opowiada o letnich nocach - krótkich, euforycznych i takich, że nie trzeba zakładać kurtki. Mimo że tekst był napisany rok wcześniej (po super weselu Kaji na wolnym nocnym powietrzu w miejscowości Niedźwiedź), to już w sumie przewidywał wątki najważniejszej piosenki na płycie, czyli "Życie w obfitości", można było go nawet nazwać "Nightlife in Abundance", ale wtedy nie pomyślałem, zwyciężyły (plwam na wasze) sentymenta do The Moody Blues - na ich płycie Caught Live + 5 jest bardzo udany numer o tym samym tytule, choć mój ma lepszy teks ;)

Muzyka narodziła się z rozgrzanych soków twórczych - akurat nagrywałem numer Forever Clouds, bardzo mi nie szło i musiałem sobie przerwę, a traf chciał, że machinalnie sięgnąłem po basa nisi masa. Szybko się zaogniło, numer zrobił się w mniej niż godzinę i powróciłem do stękania w Forever Clouds :)

Long Summer Days (soundrops)

Long Summer Days (moodies)
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Lodge 
pastoral rocker


Dołączył: 18 Sty 2011
Posty: 2795
Skąd: ęsowany
Wysłany: 2016-10-05, 11:35   

soundrops 51/60 - wambierzyce
słowa (ger): lipiec 2012; muzyka (paf): sierpień 2012; album: "August"

Jako się rzekło, na albumie "August" nawet te ciemniejsze zielenie są jakoś naturalnie poddane światłu. Zdecydowanie jest tak w niniejszej kolaboracji, która po raz koleiny pokazuje, że co dwie głowy to nie jedna. Tekst został napisany dokładnie na drodze z Zieleńca do Dusznik Zdroju, na dzień przed tym kiedy miałem udać się do Wambierzyc z wielkimi sprawami i jakoś wyostrzyło się między tymi łagodnymi wzgórzami, że jedna sprawa przez lata powraca jak nudny refren piosenki i nie umie popłynąć z prądem rzeki do morza.

Dałem ten bardzo mój tekst Pawłowi do opracowania, a on [ałooon!] przeniósł go w rejony, o których nigdy bym nie pomyślał, a do tego niesłychanie pasujące nie tylko do Wambierzyc, w których zresztą nigdy nie był (hehe), ale też do dziewiętnastowiecznej Anglii jak w książkach Thomasa Hardy'ego. Słowem: wyprowadził moje zaściankowe manowce na uniwersalne mankrowy!

W piosence nie ma oczywiście refrenu, jest za to mellotronowe (mellotrostare?) spiętrzenie z gitarą od tyłu, które nas mocno ubawiło, bo przekręciliśmy od tyłu także jakąś ścieżkę wokalu i wyleciało ŁUŻDI ŁUŻDI :) A w ogóle to spiętrzenie zaczyna się od cytatu z filmu Help! - my goodness gosh, withdraw, withdraw! - które to słowa wypowiada swami Clang po nieudanym ataku na rezydencję Beatlesów. Nawet zastosowałem się do udzielonej sobie rady, ale - pex chciał - niezbyt radykalnie :)

kaj bieżycie? wam bierzyce! uu żarcik
_________________
what will you do?
I will fight the zając of despair

Maire Brennan
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group